W dżungli wsród słoni

Drugi dzień trekkingu zapowiadał się „lajtowo”. Obudziliśmy się po ok. 8 godzinach snu w wygodnych hamakach, bo dym z ogniska i zapach kawy mówił, że czas wstawać.

Nasi przewodnicy przygotowali lekkie śniadanie z bagietkami (bo Kambodża to jedyny kraj Azji z bagietkami) i po spakowaniu obozu, zarzuceniu plecaków, ruszyliśmy dalej.

Niespodzianka: dowiedzieliśmy się, że przed nami 7 godzin intensywnego marszu przez spore wzniesienia przez dżunglę, marsz przez odkryty płaskowyż w pełnym słońcu, ostre zejścia  do rzeki/wodospadów.

A na koniec ostatnia trudność: przeprawa przez rwący potok po śliskich kamieniach, tuż nad wodospadem!

Ewentualny upadek groził zamoczeniem wszystkiego co elektroniczne…. No cóż, spory stres. Ale pokonaliśmy go.

Po drugiej stronie rzeki – stanica do pławienia słoni.

Resztę opowiadają zdjęcia.  

Cieszcie się nimi tak jak my tym niezwykłym kontaktem z królem dżungli.

 

 

Dodaj komentarz
  • 25 kwietnia 2024 | czwartek 22:13 Bogdan
    A co to za fajkę ciągnęliście?
    Taką jak trzeba i naładowana tym, czym trzeba! Reszta pozostaje milczeniem...