Takéo - kolebka khmerskiej państwowości

Osiem godzin zajęła nam podróż minibsem z Mondulkiri do Takéo.  Główne drogi w Kambodży są zupełnie przyzwoite, ale niestety zatłoczone i nie da się szybko pokonywać odległości.

W tym roku pora deszczowa przedłuża się i dlatego dojechaliśmy na miejsce w wielkiej ulewie monsunowej, oczywiści po zmroku.  Nie zrażeni niczym, poszliśmy na pobliski, bardzo „lokalny” targ, gdzie zjedliśmy wspaniałe owoce morza i inne przysmak, za niewielkie pieniądze, na wynios, za to porządnie mokrzy.

Na zaproszenie Pawła pojechalismy do jego khmerskiego domu.

Bardzo potrzebowaliśmy „rozgrzewki”, więc bardzo nam pomogła khmerska whisky.

Tu muszę stwierdzić, że wybór lokalnych alkoholi jest spory, a najdroższe whisky kosztuje 4 USD za 0,7l. Smak stosowny do ceny.

W tym czasie Paweł gościł swoich przyjaciół – polsko-khmerską rodzinę z małym Aleksandrem.

Jesteśmy w Takéo , co tłumaczy się jako „Kryształowy Dziadek". Znajdujemy się w południowym-zachodzie kraju. Takéo graniczy z prowincjami Kampot na zachodzie, Kampong Spoe na północnym  zachodzie i Kandal na północy i wschodzie. Południową granicą prowincji jest granica międzynarodowa z Wietnamem. Stolicą prowincji, miasto  Doun Kaev (dawniej i nadal nazywane Takéo) i jest małym miastem z ok. 40 tyś. mieszkańców.

Takéo jest często określane jako "kolebka cywilizacji Khmerów" z powodu funkcjonującego tu dawnego królestwa Funan.

Paweł – organizator naszego pobytu i wszelkich atrakcji w Kambodży – mieszka tu, w Takéo, od kilku lat i doskonale zna to miejsce, okolicę  i miejscowych ludzi.

Z wielką pasją i oddaniem zajmuje się turystyką i w zupełnie niepowtarzalny, emocjonalny sposób pokazuje nam ten kraj, opowiada o jego wspaniałej i tragicznej historii oraz przybliża mentalność Azjatów.

Nigdy  nie mieliśmy tak fantastycznego pilota/przewodnika. Dzięki niemu oglądamy miejsca i spotykamy ludzi, do których inni turyści nie mają zazwyczaj dostępu.

Osobiście Paweł pasjonuje się duchowym życiem animistów.

Zanim zajął się turystyką, pomagał mieszkańcom niedalekiej wsi Angor Borei stworzyć szkołę języka angielskiego dla najbiedniejszych. Koszt szkolenia dziecka wynosi 6 USD miesięcznie i wiele rodzin nie może sobie na to pozwolić. Paweł uruchomił system „adopcji” edukacyjnej, która kosztuje 120 USD za cały rok bezpłatnego kształcenia dziecka. Sponsor dostaje rodzaj umowy ze zdjęciem dziecka i informacje kilka razy w roku o postępach. Sponsor zobowiązany jest do kontaktowania się z dzieckiem przez Internet szkolny. Na razie szkoła ma dwa (!) dość stare komputery. My ze swej strony postaramy się wkrótce zapewnić szkole kolejne urządzenia.

W ramach wspierania szkoły, Paweł wynajął szkolnego minibusa, który przez 3 dni wozi nas (8 osób) po okolicy. A kierowcą jest dyrektor szkoły!

Dodaj komentarz