Językowe ciekawostki

Dziś „wydanie” specjalne.

Dowiecie się, co brak pogody plażowej robi z wczasowicza. Chodzi taki po mieście i się czepia, zamiast smażyć się na plaży lub zjadać smażone ryby (te bez rtęci).

Oto łamańce językowe (polskie i angielskie) oraz inne szalone pomysły w nazwach sklepów, straganów, restauracji i barów, które denerwują upierdliwego turystę.

Potrzeba oryginalności za wszelką cenę prowadzi często do śmieszności, a nawet do zażenowania patrzących na tę „twórczość”.

Najwyraźniej handel ma swoje prawa. Nawet językowe.

Czasami wystarczyłoby zajrzeć do słownika lub internetu, aby uniknąć takich błędów.

Może to moje skrzywienie zawodowe, ale nie podoba mi się używanie obcych słów tam, gdzie nie ma potrzeby, a ponad to te obce słowa są niepoprawne.

Oto częsty błąd, który wydaje się mało istotny, ale jednak świadczy o ignorancji lub/i o lekceważeniu języka.

W żadnym języku nie ma słowa: caffe, które często występuje w nazwach miejsc, gdzie podaje się kawę:

po włosku: café

po francusku: café

po angielsku: coffee

Poza tym: po angielsku i francusku kawiarnia to: café.

Znak graficzny nad e powoduje przesunięcie akcentu!

Coffeeshop w Holandii sprzedaje zupełnie coś innego!

Oto inny przykład twórczości biznesmenów:

Jedna z firm nazwała się: APARTAMENTY EKSLIBRIS.

Ekslibris (łac. ex libris – z książek) – znak własnościowy danego egzemplarza książki”

Jaki związek mają ze sobą te dwa słowa w nazwie firmy?

Dosyć czepiania się na dziś, chociaż mógłbym jeszcze długo...

Dodaj komentarz