Z Las Vegas do Los Angeles

Wczoraj rano, po nocnych "szaleństwach" w mieście hazadrdu i wszelkiego bezeceństwa, rozszalała się burza piaskowa znad pustyni, która jest podobno typowa dla zmiany sezonu. Zbliża się gorąca, pora sucha.

Większą część dnia spędziliśmy w hotelu nasłuchując, kiedy urwie się dach. Nie urwał się, za to wiatr wywoływał w nas stany przed depresyjne. 

Tak więc depresja nie po przegranej kasie, ale z powodu zmiany pogody...

Dziś rano pożegnanie z Las Vegas i przez pustynię przejechaliśmy do Los Angeles. Tylko 450 km.

Lunch na plaży w Santa Monica, a potem spacer po bulwarze w Venice Beach. Dlaczego Wenecja w Los Angeles? Odsyłamy do Wikipedii: "Venice (Los Angeles)".

Dodaj komentarz