- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (444)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (286)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (41)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Na morzu
Kissamos to nazwa miasteczka z portem, skąd wypływa się na najsłynniejsze plaże: Gramvousa i Balos.
Kto był na zachodnim krańcu Krety wie, że to jest absolutny „must see” wyspy (must see – musisz zobaczyć).
Oferta spędzenia 8. godzin w rejsie wśród wielu turystów, aby zobaczyć te miejsca zupełnie nam nie „pasowała”.
Cel naszego rejsu:
Wybraliśmy znacznie bardziej ekscytujący, aczkolwiek trochę bardziej wymagający sposób dotarcia na te plaże: wynajęliśmy łódź motorową (bez sternika) i samodzielnie popłynęliśmy do celu.
Momentami nie było łatwo: na otwartym morzu wiał wiatr i fale trochę przekraczały nasze umiejętności żeglarskie.
Adek jako sternik pokonał morze i zamoczeni, przewiani lekko zestresowani wróciliśmy do portu macierzystego.
Odpoczynek w zatoce, widoki, a ponad wszystko kolor wody zmieniający się w zależności od jej głębokości i wielkości fal rekompensował obawy, czy wrócimy do domu.