Rejs miał tytuł: „Wyspy wybrzeża Krabi i zachód słońca?”

No i popłynęliśmy podziwiać niezwykłe formy skalnych wysp o przeróżnych nazwach. Niektóre z nich ze względu na swój kształt mają nazwy zwierząt, które przypominają.

My też mieliśmy własne skojarzenia.

Ale najpierw o naszym środku transportu, czyli tzw. długiej łodzi. Wybraliśmy wersję „private”, czyli bez współpasażerów.

Mogliśmy więc decydować o trasie, szybkości, hałasie silnika i długości postojów.

Sporo czasu „zużyliśmy” na drzemkę, bo zmiana czasu trochę nas jeszcze męczyła.

Myślę, że nasz sternik był zadowolony z niewymagających turystów.

Jako, że to był nasz drugi w życiu rejs po tym akwenie, mogliśmy potraktować go bardzo relaksowo.

Nawet to, że słońce schowało się za chmury tuż przed zachodem, nie zmartwiło nas wcale.

Dodaj komentarz