Wieczór nad Niagarą

Na zakończenie dnia nad Niagarą wpadliśmy do włoskiej restauracji. Na zewnątrz padało coraz mocniej, widać mieliśmy być mokrzy nie tylko pod wodospadem…

Musieliśmy zrezygnować ze spaceru i nie zobaczylismy nocnej iluminacji Wodospadu.

Zajęliśmy się więc 1,5-litrową butelką lokalnego caberneta-merlota. We dwóch daliśmy radę! Dla wyjaśnienia: Ela piła tylko wodę z lodem.

Zgodnie z włoskim obyczajem serwowane tu porcje są ogromne. Mimo prośby o małą ilość makaronu, Ela męczyła się dzielnie….

My nie mieliśmy kłopotu z kołami  naszych pizz.

P.S.

Z naszego okna hotelowego widać restaurację IHOP: skrót od Międzynarodowy Dom Naleśnika. Oczywiście mówimy to o amerykańskim naleśniku w postaci grubego placka - racucha.

Adek nie może sie doczekać rana, gdy pójdziemy tam na wielkie amerykańskie śniadanie zalane syropem klonowym.

 

 

Dodaj komentarz