Żegnamy Mondulkiri

Gospodarze naszego lokalnego – "dżunglowego" biura podróży na pożegnanie przygotowali kolację z grillem: mięso (brrr), ryby i jarzyny. Wśród nas połowa to wegetarianie, ale w Kambodży wybór potraw bezmięsnych jest spory. Kłopot mają tylko weganie i niejedzący ryb itp.

Dzban wina (a raczej jego zawartość) wysysana zgodnie z zasadami poprawiła nam humory i studziła żal, że trzeba opuszczać gościnne Mondulkiri (region) i Senmonorom (miasto).

Rano, po śniadaniu śpiewamy „sto lat” naszej gospodyni i przewodnikom (nic innego na szybko nie przychodzi nam do głowy) i ruszamy w długą drogę na południowy- zachód do prowincji Takeo i miasta o tej samej nazwie.

 

 

Dodaj komentarz