Nagle do Phnom Penh

Niedziela. Miała być w cieniu, z książką, na luzie, dniem przemyśleń, podsumowań i planów…

Tymczasem okazało się, że wszystko trzeba odłożyć i jechać do Phnom Penh!

Nasz pan doktor musi przedłużyć wizę – w przeciwnym razie grożą mu surowe kary.

Jadę razem z nim, aby go wspierać i „poszaleć” w wielkim mieście.

Łapiemy okazję, czyli mini vana wypełnionego pakami. Mieścimy się my i jeszcze dwaj chętni. Ciasno, niewygodnie, ale tanio. No i bez klimatyzacji. Cudownie. Okna otwarte. Problem dopiero w mieście, gdy smog wdziera się do środka. Ale za to tylko 2,5 USD od osoby za 90 km. Ponad 2 godziny jazdy!

Po 30 minutach zadałem Rysiowi głupie pytanie: Nie zapomniałeś paszportu, prawda?

Jego natychmiastowa odpowiedź brzmiała: Oczywiście, że zapomniałem!

Bez komentarza.

W każdym razie i tak jest wiele do zrobienia w stolicy! Ha, ha!

Kilka godzin w mieście - ładujemy nasze akumulatory: wypijamy dobre piwo i kilka drinków.

Spotykamy się z naszym niezastąpionym kierowcą tuk-tuka i przewodnikiem po Phnom Penh - Mr Vanną. To dzięki niemu znamy i lubimy to miasto. Pomocny we wszystkim.

Poprawiam urodę u fryzjera w zakładzie TOKYO BARBER SHOP.

Wracamy po zmroku toyotą camry – też okazją – po 5 USD. Czas przejazdu nieco dłuższy – bo ciemno!

Dodaj komentarz
  • 27 kwietnia 2024 | sobota 16:35 Grażyna, Łódź
    Skleroza pana doktora nie boli, a Ty przynajmniej przewietrzyłeś się w smogu Phnom Penh. Dziękuję z a życzenia urodzinowe. Ta 7 z przodu mnie nie martwi, bo nie mam na to wpływu.
    Pozdrawiam
    Grażyna