Kontrakt najmu

No, słowo się rzekło…

Kontrakt podpisany. Depozyt i inne formalności załatwione. Mieszkanie jest nasze! Na 3 pełne lata.

Nad treścią kontraktu pracowaliśmy we czworo: pani Hao, jej syn, Sophea i ja.

Jak widać na obrazku przyjęliśmy khmerski styl: wobec braku mebli – pracowaliśmy na macie na podłodze.

Potem wizyta w urzędzie. Musieliśmy odczekać czas przerwy obiadowej, niezbyt długie trawienie obiadu przez urzędników i powolny powrót do pracy. Ich zadaniem było potwierdzenie zawarcia kontraktu, wpisanie do stosownych ksiąg i pobranie właściwej opłaty.

Zasada podobna do naszej, z tym że otoczenie inne oraz fakt, że nieznający angielskiego urzędnicy zignorowali mnie zupełnie. Nie patrzyli na mnie, nic ode mnie nie chcieli, nie zauważali mnie. Tak jakby mnie tam w ogóle nie było…

Wiem, że wynika to z ich zażenowania, ale robiło dziwne wrażenie. No ale jesteśmy w Kambodży.

Kontrakt podpisany krwią, czyli odciskiem kciuka w czerwonym tuszu. Mojego podpisu tam nie ma!!!!

 

 

Dodaj komentarz
  • 28 kwietnia 2024 | niedziela 00:44 ROBERT N, Manchester
    Pięknie przygodo witaj .