Rozpoczęcie:
Zakończenie:
ALL INCLUSIVE
Zgodnie z zapowiedzią pogoda załamała się. Wprawdzie jak wiele rzeczy w Grecji, to załamanie przyszło trochę później niż prognozowano, ale dość skutecznie zmieniło nasze plany turystyczne.
Całodzienna wycieczka (rejs na Santorini) została odwołana i przeniesiona na później, bo sztorm na morzu uniemożliwia żeglugę.
Musimy wymyślić jakąś rozrywkę na miejscu. Ileż można patrzeć na wzburzone morze?
Chcemy wytłumaczyć wybór sposobu wypoczynku w tym roku. Było kilka czynników: zmęczenie po-pandemiczne, zmęczenie emocjonalnym zaangażowaniem w naszą rodzinną sytuacją polityczną i wojnę na Ukrainie, odebrało nam energię do wymyślania i organizowania bardziej ambitnego wyjazdu turystycznego.
Poszliśmy na „łatwiznę” i oddaliśmy się w ręce biura TUI. Oferta „all inclusive” była atrakcyjna, a termin październikowy pozwalał na przedłużenie lata.
Opowiemy jak wygląda tutaj nasze codzienne bytowanie.
„All inclusive” oznacza, że od rana do wieczora można jeść i pić w nieograniczonych ilościach.
Opaska na nadgarstku (w naszym przypadku w kolorze starego złota) upoważnia do korzystania ze wszystkiego, co oferuje nasz hotel.
Cztery (!) posiłki dziennie w systemie bufetowym. Niezliczona ilość potraw dla mięsożerców i wegetarian.
Tradycyjne dania greckie i wszystkie inne.
Trzy dni w tygodniu potrawy kuchni azjatyckiej.
Ciasta, torty, kremy, lody, owoce – w ilościach do wyboru i do koloru.
Soki, napoje, wina (lokalne i niezachęcające), piwo (lokalne i cienkie, ale gaszące pragnienie), kawa, herbaty itp.
Poza tym, bary otwarte od 10:00 do 23:00, gdzie serwują rozliczne koktajle na bazie lokalnych mocnych alkoholi.
Niejaką rozrywkę stanowi obserwowanie niektórych turystów (w większości 80+) z Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, którzy mają ogromne apetyty i nakładają sobie wielkie porcje.
Większość tych turystów to zorganizowane grupy, w których wszyscy się znają i bardzo lubią z sobą rozmawiać. Może to z racji wieku (kiepski słuch), albo cechy narodowej, rozmowy te bez względu na miejsce są bardzo głośne. Najczęściej wszyscy mówią na raz. Przy stole jadalnym też.
Zgadniecie, o którą nację chodzi?
Podpowiedź: Francuzi!
Jadalnia jest ogromna (500 miejsc?). Organizacja posiłków doskonała. Kelnerzy uwijają się sprzątając ze stołów. Nie brakuje niczego dla nikogo.
Słoik na napiwki – pustawy!
Mimo iż serwujemy sobie małe porcje, postanawiamy rezygnować z niektórych posiłków, bo ta regularność w jedzeniu może źle skończyć dla naszych brzuchów!