- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (399)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (246)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (36)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Zawsze nadchodzi ten ostatni dzień
Prawdziwe lato we wrześniu ściąga nad Bałtyk wielu turystów, którzy nie muszą wypełniać obowiązku szkolnego, ani pracowniczego. Chyba, że mają urlopy lub chcą wagarować. Ale takich jakoś mało. Widać więcej emerytów i bezdzietnych urlopowiczów.
Taki zestaw plażowiczów jest mniej hałaśliwy i mniej kopiący piłkę sypiącą piachem prosto w oczy. Małe zamki, babki na piachu i głębokie doły nad samym brzegiem nie stanową kłopotu… Jeżeli stoją na drodze do morza, można je ot tak, sobie kopnąć…
No po prostu jest fajnie i nikt nie przeszkadza w odpoczynku…
Dobre rzeczy zbyt szybko się kończą, więc dzisiaj opuszczamy Dziwnów.
Wczoraj uroczyście zakończyliśmy nasze wakacje w restauracji „Morskiej”, gdzie tradycyjne zjedliśmy pysznego panierowanego dorsza z dodatkami. Dorsz nie był z Bałtyku, bo to nie czas odłowów tej ryby, ale był i tak wyśmienity. Znakomicie udawał „lokalsa”. Wakacje nad morzem bez dorsza – nie do pomyślenia.
Na plaży pożegnaliśmy się też z mewami i rybitwami.
Ciekawe, komu bardziej żal, że nas tu nie będzie?
To o wiele za wiele, choć miłe i raduje...