- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (475)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (25)
- Polska (300)
- Niemcy (11)
- Czechy (11)
- Grecja (46)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
W Marsylii
Już o 2 w nocy, po wylądowaniu w Marsylii,
po opóźnionym locie Ryanair’em, i nie bardzo komfortowym oczekiwaniu w Londynie – Stansted, wynajętym samochodem dotarliśmy do centrum miasta. Dokładnie do środka najstarszej dzielnicy mieszkaniowej – La Lorette.
Wybór tej miejscówki okazał się trafiony, bo obserwujemy bardzo lokalne środowisko, pełne miejskiego życia.
„Marsylia (fr. Marseille) – miasto w południowej Francji, nad Morzem Śródziemnym. Jest drugim co do wielkości miastem w kraju, po Paryżu. Miasto w granicach administracyjnych gminy liczy ok. 900 000 mieszkańców, natomiast zespół miejski Marsylii w zależności od źródła liczy od 1 380 000[3] do 1 614 501 mieszkańców. Jest stolicą regionu Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże.”
Pierwszego dnia udajemy się do Starego Portu, który jest jednocześnie centrum turystycznym miasta.
Przy temperaturze ponad 20 °C, w promieniach słońca oglądamy miasto z górnego pokładu autobusu turystycznego typu „hop on – hop off”.
Pozwoliło to poznać najbardziej turystyczną, ogromną część miasta w niecałe dwie godziny.
Potem przyszedł czas na lunch, czyli wybór restauracji, gdzie można zjeść słynną marsylską zupę rybną: bouillabaisse.
Adek wolał "fish and chips".
Napiszę o tej potrawie w specjalnym wpisie.