Rozpoczęcie:
Zakończenie:
5. Wieczór w Phnom Penh
Air Asia (odpowienik europejskiego Air Ryana - co oznacza ubogość serwisu pokładowego) zabrała nas do stolicy Kambodży.
Na marginesie, uważam, że nazwa Kambodża niesłusznie funkcjonuje w naszym języku, gdyż ten kraj nazywa się Cambodia i żadnego ż nie ma w wymowie w innych językach. Ale my zawsze musimy być oryginalni.
Upał i wilgotnośćć powietrza powodują, że zmęczenie narasta szybko, tak więc lekko padnięci dojechaliśmy do hotelu.
Dopiero wieczorem, po kilku godzinnach łapania oddechu w lodowatej klimatyzacji (!) udaliśmy się do centrum.
W najbliższych dniach odbędzie się w Phnom Penh pogrzeb byłego króla Norodoma Sihanouka, który zmarł w październiku w Pekinie, na dobrowolnym wygnaniu. Oznacza to, że do miasta zjeżdżają się tłumy pielgrzymów z całego kraju na uroczystości pogrzebowe. Dla nas oznacza to, że miasto, ktore i tak przytłacza ogromnym ruchem ulicznym, stanie się nieprzejezdne i trudne do zwiedzania.
W nagrodę zobaczymy połowę ludności tego kraju w jednym miejscu.
Wielka rzeka Mekong i jej rozlewisko to źródlo utrzymania dla wielu mieszkańców Kambodży. A piękny, zadbany bulwar stanowi atrakcję turystyczną. Niewiele jest tu tak zadbanych ulic. Wzdłuż tego bulwaru ulokowały się dziesiątki restauracji, barów i knajpek, w których widać głównie turystów i obcokrajowców z całego świata na stałe mieszkających w Kambodży. Bo życie tu o wiele tańsze i emerytura z własnego kraju starcza na więcej. A dobry drink to tylko 2 dolary! I młode lokalne partnerki (bądź partnerzy) są jakby trochę bardziej atrakcjyjni...