Rozpoczęcie:
Zakończenie:
W dżungli wsród słoni
Drugi dzień trekkingu zapowiadał się „lajtowo”. Obudziliśmy się po ok. 8 godzinach snu w wygodnych hamakach, bo dym z ogniska i zapach kawy mówił, że czas wstawać.
Nasi przewodnicy przygotowali lekkie śniadanie z bagietkami (bo Kambodża to jedyny kraj Azji z bagietkami) i po spakowaniu obozu, zarzuceniu plecaków, ruszyliśmy dalej.
Niespodzianka: dowiedzieliśmy się, że przed nami 7 godzin intensywnego marszu przez spore wzniesienia przez dżunglę, marsz przez odkryty płaskowyż w pełnym słońcu, ostre zejścia do rzeki/wodospadów.
A na koniec ostatnia trudność: przeprawa przez rwący potok po śliskich kamieniach, tuż nad wodospadem!
Ewentualny upadek groził zamoczeniem wszystkiego co elektroniczne…. No cóż, spory stres. Ale pokonaliśmy go.
Po drugiej stronie rzeki – stanica do pławienia słoni.
Resztę opowiadają zdjęcia.
Cieszcie się nimi tak jak my tym niezwykłym kontaktem z królem dżungli.
Taką jak trzeba i naładowana tym, czym trzeba! Reszta pozostaje milczeniem...