Dzień w Phnom Penh

Wolny dzień w Phnom Penh spędzam na robieniu zakupów, ale nie na swoje potrzeby, a jedynie realizuję zamówienia. O sobie jeszcze będę miał czas pomyśleć później.

Niestrudzony Mr Vanna wozi mnie po mieście w poszukiwaniu hinduskiego pudełka/podstawki do przechowywania i palenia trociczek z drzewa sandałowego.

Niestety oryginał, pięknie rzeźbiony w tym drewnie, przekracza budżet zamawiającego (65 USD). Ale warto było popatrzeć.

Oddzielnym zjawiskiem w Phnom Penh jest tzw.”Russian Market”, bo w latach 60 i 70-tych masowo handlowali tu Rosjanie, gdy mogli przyjeżdżać bez ograniczeń – bez wiz.

Tu naprawdę można kupić wszystko. A dla lubiących targowanie się – raj na ziemi.

Ja porozmawiałem z lokalnymi artystami, którzy wykonują obrazy ze skóry lub specjalną techniką wyciskają je w papierze ryżowym.

Bardzo zdolni ludzie i do tego znają angielski!

Dla siebie kupiłem podręcznik khmerskiego dla początkujących i stosowny słownik

Aby nie było tylko o zakupach, na początek kilka zdjęć z bulwaru nad rzeką Tonle Sap, która właśnie tu wpada do Mekongu.

Postkolonialna architektura przyciąga oko…

 

 

Dodaj komentarz
  • 09 maja 2024 | czwartek 02:08 Adek, Szczecin
    Ciekawe czy jak sie znowu spotkamy to sie dogadamy...:)