Rozpoczęcie:
Zakończenie:
Koty
Dzisiaj będzie o kotach.
Konkretnie o Kamie i Kamelu.
Chyba nie poradziliśmy sobie z mentalnością tych azjatyckich zwierząt i nie udało nam się zaprzyjaźnić z żadnym z tych dwóch zwierząt.
Kamel mieszkał w „pustostanie” obok nas i przychodził na posiłki. Funkcjonował wyłącznie na wyższych piętrach swego i naszego domu. Nie spoufalał się z lokalnymi kotami, które preferowały parter i okolice żerowania szczurów… Kamel czasami nie pojawiał się przez całą dobę i najwyraźniej stołował się również gdzieś w okolicy.
Dwa tygodnie temu miejscowe koty wypłoszyły go z jego kwatery i widywaliśmy go na dachu sąsiedniego budynku. Przestał przychodzić na jedzenie. Miska z jego ulubioną rybką pozostała nietknięta.
Aż w końcu zniknął na zawsze. Wybrał własną drogę…
Kama łasiła się do nas każdego wieczora i chętnie jadła to, co przygotowywaliśmy dla Kamela. Jest to kotka, która chyba jest własnością hotelu obok. Z nami spędzała wieczory.
Niestety, w czasie naszej nieuwagi intensywnie zaznacza swój teren w domu, tak że w końcu zapach stał się nie do zniesienia. Okazało się, że jest w okresie rui. No i się zaczęło…
Musieliśmy dość zdecydowanie wypraszać ją z domu.
Przez kilka dni popisywała się swoim powodzeniem u kilku kocurów wprost na naszym podjeździe. Straszna puszczalska! Nienasycona!
A teraz nas ignoruje. Nie odwiedza nas, ani nie chce nic od nas do jedzenia. Obraziła się!
Zdecydowaliśmy, że nie będziemy adoptować ani jej dzieci, ani w ogóle żadnego zwierzęcia. Nie nadajemy się na opiekunów trudnych wychowanków!
Miejscowe koty krążą po okolicy i wokół naszego domu. Powinny więc wypełniać swoją rolę odstraszania gryzoni. A szczury biegają tu nieźle wypasione.
-Po co kotu telefon?
-Żeby miał!
KAMEL PEWNIE MA, ALE DO NAS NIE DZWONI, NIEWDZIĘCZNIK. KAMA KOMUNIKUJE SIĘ ZE ŚWIATEM W INNY SPOSÓB...