Nasza piekarnia

Z ciekawostek naszego codziennego funkcjonowania:

Pieczywo kupujemy u przemiłej Belgijki Sandy, która dojeżdża na skuterze do Kampot pięć razy w tygodniu 25 km z Kep i tu przesiada się na motor obwoźnego sklepiku, z którego sprzedaje produkty piekarni belgijskiej (!).

Umówiliśmy się, że od listopada Sandy będzie zostawiać nam zamówione chleby, bułki, bagietki, croissanty i inne słodkie wyroby. Rano stacjonuje przy bulwarze, do którego mamy 250 m.

Jeżeli przesadzimy z zamówieniem – sami będziemy musieli „wrąbać” te słodkości. Niektórzy z nas nie będą mieli z tym problemu…

Jak widzicie w Kambodży wielu ludzi ma pomysł na życie z dala od swego kraju, a Kampot jest szczególnym miejscem, gdzie zgromadziło się nas – „białasów” całkiem sporo. Zresztą na nich i turystów spoza Azji liczymy w naszym bistro, bo przecież Kambodżanie nie spędzają czasu w barach.

A co robią w wolnych chwilach – trochę później opiszę.

 

Dodaj komentarz
  • 29 kwietnia 2024 | poniedziałek 18:13 K&R, Szczecin
    Miło nam było zobaczyć na fotkach "białasów" z Kampotu. A ta przemiła Belgijka będzie pewnie Was przy okazji reklamować.