Rozpoczęcie:
Zakończenie:
Zwykły wieczór w wisełkowej "Jadranówce"
Jeszcze nie maj i słowiki nie śpiewają. Jest zimny wieczór, ale tak nas zauroczył, że zapomnieliśmy o kolacji czekającej na nas na stole.
Zupełnie jak ten słowik, co spóźnił się na kolację, bo szedł piechotą…
Wiersz jest tak uroczy, że przypomnienie go powinno Wam sprawić przyjemność:
Julian Tuwim
Spóźniony słowik
Płacze pani słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan słowik przed dziewiątą miał być na kolacji.
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A tu już po jedenastej - i słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser - tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? Może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka - głupstwo, bo odrosną, ale głos - majątek!
Nagle zjawia się pan słowik, poświstuje, skacze...
"Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!"
A pan słowik słodko ćwierka: "wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą!"
U nas kolacja bardziej skromna, ale bardzo polska: śledź, jajo z sosem tatarskim, no i… mrożona biała soplica!! A na deser ciasto drożdżowe posmarowane dżemem „czeko”, czyli śliwkowy z belgijską czekoladą.
Jeszcze sporo zostało. Zapraszamy! Adres znacie, no nie?