- Ameryka Północna (103)
- Stany Zjednoczone (87)
- Kanada (16)
- Ameryka Środkowa (48)
- Meksyk (48)
- Ameryka Południowa (11)
- Brazylia (11)
- Australia i Oceania (20)
- Azja (447)
- Tajlandia (59)
- Malezja (3)
- Birma (Myanmar) (52)
- Kambodża (250)
- Indonezja (11)
- Singapur (6)
- Izrael (8)
- Zjednoczone Emiraty Arabskie (3)
- Oman (26)
- Sri Lanka (24)
- Turcja (10)
- Afryka (19)
- Europa (375)
- Hiszpania (Katalonia) (7)
- Hiszpania (27)
- Włochy (29)
- Wielka Brytania (4)
- Francja (15)
- Polska (238)
- Niemcy (11)
- Czechy (10)
- Grecja (20)
- Cypr (16)
- Off-topic
- Wszystkie
Dzień czwarty...
Czwarty dzień festiwalu nie przyniósł nam rewelacji, a właściwie rozczarował wielkim włoskim reżyserem – Marco Bellocchio*. Jego film „Krew z mojej krwi” (gdzie przeszłość miesza się z teraźniejszością, czasy inkwizycji z rządami mafii, dogmaty religijne z politycznymi) był po prostu nudny. Można przyjąć opinię, że reżyser zrobił ten film dla Włochów, a ściślej dla mieszkańców miasteczka Bobbio, którzy lubią takie przegadane historie.
*Marco Bellocchio (ur. 9 listopada 1939 w Bobbio) – włoski reżyser, scenarzysta i producent filmowy. Jeden z głównych przedstawicieli kina kontestacyjnego we Włoszech.
Wybierając film z propozycji festiwalowej, nawet po przeczytaniu „zajawki”, nigdy nie wiadomo, co nas spotka!
Podziwiam widzów festiwalowych, bo nikt nie opuścił seansu, a widownia to około 900 osób!!
Wieczorem, w ramach benefisu, obejrzeliśmy monodram „Belfer” w wykonaniu Wojciecha Pszoniaka.
Zaskakujący tekst o kondycji nauczyciela i jego zmaganiach ze zobojętniałą na literaturę i mającą w pogardzie autorytety, dorastającą młodzieżą.
(…) „Belfer” – to dramat zarazem wzruszający i okrutny, śmieszny i przerażający. (…)