ODCINEK 01 Zamiast prologu

Obłaskawiając Zachód

ODCINEK 01 Zamiast prologu

Zamiast prologu

Latem 1963 roku, w pociągu do Zakopanego spotkałem małżeństwo w wieku około 50 lat. On Polak z pochodzenia, od II wojny światowej mieszkający w Afryce Południowej, ona Angielka, jego żona od ponad 20 lat.

O czym może rozmawiać osiemnastoletni chłopak, pełen ciekawości świata z dorosłym, doświadczonym Polakiem, od lat przebywającym na Zachodzie?

Rozgorączkowany pytałem o to jak wygląda ten wielki świat i o to, co najbardziej warto w nim oglądać. Bez domieszki cynizmu, czy zblazowania, ze spokojem, ten doświadczony obywatel świata opowiadał mi, że zwiedził praktycznie cały świat i wnioski ma nienajlepsze.

Ja pytałem o Paryż, Londyn, Rzym i o wszystkie inne piękne miasta, które on znał, a nawet w nich mieszkał. On mówił, że miejsce nie ma większego znaczenia. Wszędzie są domy, place, ulice. Jedne piękniejsze od drugich. A nawet podobne do siebie. Można oglądać zabytki, zwiedzać historyczne miejsca, i co z tego? Czy jeździmy po świecie, bo mamy za dużo czasu, czy za dużo pieniędzy? Jedyny cel, jaki powinien nami powodować to poszukiwanie swojego miejsca na ziemi do życia. Turystyka sama w sobie jest bezcelowa… To własne miejsce jest najważniejsze. Nie ma znaczenia, gdzie ono się znajduje, ale trzeba je umieć sobie poszukać.

Nie, nie wydaje mi się, aby przemawiało przez niego zgorzknienie. Nie przemawiał przez niego polski patriotyzm, bo Polskę traktował jako to miejsce, które okazało się nie dla niego. Chciał mi przekazać swoje doświadczenia, i chyba ostrzec przed marnotrawieniem życia na zwiedzaniu świata dla samego zwiedzania.

Tę kilkugodzinną rozmowę zapamiętałem na całe życie. Miała miejsce na długo zanim po raz pierwszy zorganizowałem swój wyjazd poza kraj.

Mówił też, że w związku ze swoją pracą przejechał prawie cały świat. Przekonał się, że to, co jest warte poszukiwań i zastanowienia, to ludzie. Stwierdził, że tylko wtedy można mieć z nimi dobre relacje, gdy posiada się już własne, wybrane miejsce. Wtedy podróże stają się interesujące, bogate w przeżycia, kształcą, a przede wszystkim pozwalają docenić wartość wybranego przez siebie miejsca. Przestrzegał przed zaliczaniem kolejnych miejsc w celu kolekcjonowania poznanych miast i krajów.

Co dała mi ta rozmowa? Zapamiętałem jej każdy szczegół, a głównie jej wyważony, spokojny, przekonujący ton. Ten fragment o ludziach dał mi szczególnie wiele do myślenia.

W czasie moich wyjazdów za granicę często samotnych, wielokrotnie pytałem siebie - Co ja tu tak naprawdę robię? Czego oczekuję? Co ma się zdarzyć?

Najczęściej znajdowałem potwierdzenie tego, co mówił współpasażer z pociągu do Zakopanego: to poznawanie ludzi w odwiedzanych miejscach nadawało sens moim podróżom.

W czasie większości moich podróży poznałem fascynujących ludzi i głównie dzięki nim, ich kraje. Wszelkie wyjazdy turystyczne w zorganizowanych grupach nie interesowały mnie, a każdy wyjazd do kraju, gdzie nie miałem okazji spotkać się lub zaprzyjaźnić z „krajowcami”, uważam za mniej wartościowy.

Opisując moje podróże starałem się mówić głównie o tym, co dotyczy moich relacji z tymi, których spotkałem na swojej drodze. To oni właśnie mieli decydujący wpływ na moje życie.

Każdy powinien znaleźć własną drogę do poznawania świata. Moją drogą do obłaskawiania Zachodu było…

 

Zapraszam do lektury kilku mniej lub bardziej udanych prób .

 

 

 

 V

Dodaj komentarz