Odcinek 38

Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem

Odcinek 38

Rozmowa trzydziesta siódma.

Los Angeles w stanie Kalifornia. 04. marca

 

- Jeden dzień u Tereni i Johna w Los Altos Hills pozwolił mi się nieco zregenerować.

- Ja bym jeszcze pospał, a ty mi znowu każesz pakować się.

- Tym razem miałeś łatwiej, bo wynajęty na dwa tygodnie samochód stał na podjeździe!

- Zaczynamy połykanie mil na trasie do Santa Fé w Nowym Meksyku.

- Na tę pętlę długości około sześciu tysięcy kilometrów mamy dziesięć dni!

- Czasu zawsze będzie za mało. Nigdzie nie zagrzejemy miejsca.

- Mieliśmy do wyboru: zobaczyć ciekawe stany na południu USA, albo siedzieć w Kalifornii i odwiedzać znajomych, co też mogło być przyjemne.

- Wolę naszą podróż przez bezkres Ameryki, bo wiesz, że lubię prowadzić samochód i tę niezależność, którą dzięki temu będziemy mieli. Dość mam samolotów, autobusów, odpraw paszportowych, kontroli bagażu, sal odlotowych, poczekalni i czasami dość nerwowej atmosfery.

- Gdy pomyślę, że ponad trzydzieści lat temu przejechałem Stany Zjednoczone od Nowego Jorku do San Francisco, bez GPS’a, bez netbooka, bez Internetu i bez pieniędzy (prawie), nie mogę wyjść z podziwu, że się na to odważyłem. To się chyba nazywa brak wyobraźni.

- Fakt, że ta technologia i gadżety zupełnie zmieniają sposób podróżowania. Poza tym nie musimy się kłócić, którędy jechać, kiedy zjechać z autostrady lub jak znaleźć motel.

- Przypadkowo „trafiony” motel przy autostradzie zawsze jest droższy od tego wybranego w Internecie, a poza tym nie musimy się spieszyć wieczorem, bo zarezerwowany pokój czeka na nas.

- Zdecydowałeś się na motele M6. Dlaczego?

- Oferują zupełnie sensowne ceny, a poza tym mam do tej sieci sentyment, bo w mojej pierwszej podróży po USA kilkakrotnie zatrzymywałem się w M6. Wtedy pokój dwuosobowy kosztował dziesięć dolarów!

- Teraz też nie jest drogo – trochę ponad pięćdziesiąt.

- Właśnie jesteśmy w M6 tuż pod Los Angeles - Thousand Oaks (Tysiąc Dębów).

- Krótki pobyt, a właściwie tylko przerwa na sen.

- Mogłeś mieć dłuższy pobyt w Meksyku. André bardzo cię na to namawiał.

- Namawiać było mu wolno. Nie na tym polegał jego, a potem również mój kłopot.

- Sprawił ci kłopot swoimi wyznaniami?

- Tamtego wieczoru u jego przyjaciół zacząłem domyślać się, jaki jest powód jego złego nastroju.

- Demonstrowanego dość ostentacyjnie. Zaskakującego dla mnie, bo wcześniej kilkakrotnie podkreślał jak dobrze czuje się z   n a m i   i jak wiele mu daliśmy z siebie w tak krótkim czasie.

- Aż do momentu, w którym uświadomił sobie, że sytuacja go przerosła.

- Co potwierdza jego niedojrzałość emocjonalną, mimo, że nie jest już młodzieńcem. Takie gwałtowne, płomienne uczucia zdarzają się w każdym wieku, ale pewna dojrzałość nakazuje kontrolowanie emocji nie najszczęśliwiej skierowanych.

- Ty stanąłeś na wysokości zadania i spowodowałeś, że sam poszedłem na spotkanie z André’em następnego dnia.

- Chciałem, abyś wyjechał z Meksyku bez kaca moralnego, że zawróciłeś chłopakowi w głowie i zostawiłeś go z dużym niepokojem, że może coś mu w życiu umknęło.

- Nie zawróciłem mu w głowie sam. Razem to zrobiliśmy. A to, że zakochał się we mnie, było już poza moją kontrolą.

- Wasza rozmowa była wam obu bardzo potrzebna. Ty sam też straciłeś pewność siebie. Mieliście szansę wszystko sobie wyjaśnić.

- Ja nie miałem niczego ani sobie, ani jemu do wyjaśniania.

- Pojechałeś zobaczyć się z nim, a ja miałem do wykonania kolejny wpis na naszym blogu. Bardzo lubię te chwile spędzane w Starbucks’ie[1] przy dobrej kawie, gdzie szerokopasmowy Internet jest zawsze za darmo.

- Rozmowa z André’em zajęła mi kilka godzin. Był ci wdzięczny, że pozwoliłeś mi przyjechać na to spotkanie samemu i dać mu wyrzucić z siebie to, co się tak nagle w nim nagromadziło.

- Nie dawałem ci żadnych pozwoleń. Widziałem, że masz ochotę się z nim zobaczyć i porozmawiać. Ty sam miałeś okazję sprawdzić się jak zareagujesz na tę falę uczucia, która na ciebie spadła i jak sobie z nią poradzisz. Z takim małym emocjonalnym tsunami.

- Przyznaję, że zdarzyło mi się to po raz pierwszy w życiu. Nie wiem, które struny mojej duszy poruszył, ale jego wyznania gwałtownego uczucia do mnie, nie pozostały bez odzewu.

- Poczułeś, że serce ci mięknie i zaczynasz czuć się niekomfortowo i robi się trochę niebezpiecznie.

- Niczego się nie bałem. Po raz pierwszy musiałem jasno określić moją rolę w tej sytuacji.

- Sytuację, którą on wykreował, ale przyznajmy, to my trochę ją sprowokowaliśmy.

- Jak sam to określił, byłem dla niego objawieniem. Że ktoś taki jak ja zwrócił na niego uwagę, że był taki dla niego dobry, ciepły, serdeczny, że chciał go słuchać.

- To naturalne, że zapomniał, że tacy byliśmy dla niego   o b a j . To ty byłeś jego marzeniem, które było bliskie spełnienia się.

- Mówił mi, że od zawsze czekał na kogoś takiego jak ja. I nagle zjawiłem się w jego realnym życiu!

- Wtedy trudno zachowywać się racjonalnie. Teraz musimy być dla niego wyrozumiali. Domyślam się, że źle znosiłeś widok łez lśniących w jego wielkich, czarnych oczach.

- Nie, nie o te łzy, które starał się ukrywać, chodzi. Jak już powiedziałem, musiałem być zdecydowany i nie dolewać oliwy do ognia, z powodu którego cierpiała jego dusza i serce. Musiałem odebrać mu wszelką nadzieję, żeby nie przedłużać jego męki. Za chwilę wyjeżdżaliśmy, a on zostawał z tym sam.

- Mówiłeś, że sam stwierdził, że może po miesiącu będzie mu łatwiej.

- Czytałeś jego ostatniego SMS’a: „Jesteś czymś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.” Przyznaj, czy można tak po prostu zignorować takie wyznanie?

- No cóż, zupełnie bez sarkazmu mogę pogratulować ci takiego sukcesu, ale z drugiej strony wiem, że nadmiar nieoczekiwanego uczucia może być dużym psychicznym obciążeniem. Jednak w tym szczególnym przypadku nie musisz się tym zbytnio obciążać, bo zupełnie nieświadomie zgotowałeś mu ten los. Chyba, że…

- Że co?

- Chyba, że zamarzyło ci się przedłużenie sobie pobytu w Meksyku?

- Nie będę na ten temat żartować i myślę, że na tym zakończymy temat André’a. Dobrze? 

Dodaj komentarz