Odcinek 39

Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem

Odcinek 39

Rozmowa trzydziesta ósma.

Williams w stanie Arizona, 05. marca

- Wczoraj poznałeś moją koleżankę z czasów liceum, która od bardzo dawna mieszka w Los Angeles – Henię. Henia jest urodzoną szczecinianką; wyemigrowała do USA w 1961 i jako jedyna w swojej rodzinie mówi po polsku. Ale jak mówi! Niejeden Polak może jej pozazdrościć!

- Śniadanie w żydowskiej restauracji było pyszne. Jak i poranek z jedną z najbardziej energetycznych i optymistycznych osób, jakie poznałem na naszej trasie.

- Prawdziwa kobieta sukcesu. Zadowolona z życia i swojej rodziny.

- Z ogromną kasą, rzędu pół miliona dolarów wydawaną tylko na leczenie stomatologiczne!

- Przed nami Arizona. Po przejechaniu tysiąca pięciuset kilometrów przez prawie pusty stan jesteśmy w miejscowości Williams, około stu kilometrów od Wielkiego Kanionu. Musimy się na wyprawę w rejony Wielkiego Kanionu rzeki Kolorado[1] odpowiednio przygotować, bo tu i tam jeszcze leży śnieg!

- Zdjęcia w Internecie są powalające!

- My oglądamy kanion z jego Południowej Krawędzi, która znajduje się na wysokości ponad 2200 m (w Polsce Świnica w Tatrach). Niezwykła jest ta przestrzeń i rezultat ogromu pracy, który wykonała natura przez miliony lat.

- Imponująca jest organizacja zwiedzania - dojazdu do kilkunastu punktów widokowych - doskonała. Ze względu na porę przedsezonową mało turystów i nikt nie "zasłaniał" nam widoków. Wrażenia wzrokowe zapamiętam na całe życie!

- Miałeś więc piękny prezent. Bo dziś są twoje imieniny! Dołączam serdeczne życzenia.

- Dzięki. Pamiętam, że właśnie w moje imieniny pojawiłem się w PROGRESSIE, gdzie miałem rozpocząć pracę jako chłopak do wszystkiego.

- Bo wszystko potrafiłeś! Od spraw najważniejszych jak naprawa spłuczek w toaletach do zastępowania wszystkich pracowników na ich stanowiskach: sprzątaczek, sekretarek, księgowych, telefonistek, marketingowców, kierowców.

- Nie zapomnij o mojej roli twojego asystenta.

- To już było po godzinach. Czułeś się wykorzystywany?

- Na szczęście do Szczecina przyjeżdżałem na trzy dni w tygodniu, bo od poniedziałku do czwartku kończyłem drugi rok na studiach ekonomicznych w Gorzowie.

- Proponując ci pracę w PPROGRESSIE i studia zaoczne w Szczecinie sądziłem, że karierę księgowego, a później doradcy podatkowego masz zagwarantowaną.

- Nie przewidzieliśmy kryzysu…

- Ja zbyt mało wtedy jeszcze wiedziałem o tobie. Powinienem zaproponować ci kontynuację przerwanych studiów na Politechnice Szczecińskiej. Wydział Mechaniczny to było twoje powołanie!

- Nie wychylałem się z tym, bo przerwałem je z braku kasy na dojazdy do Szczecina i musiałem podjęć studia w Gorzowie, a tam darmowe były tylko wieczorowe studia ekonomiczne.

- Niewłaściwa była ta zmiana kariery, której konsekwencje ponosimy do dzisiaj, bo tylko inżynierowie mają nieograniczony dostęp do rynku pracy. Twoje umiejętności techniczne i niebywałe zdolności manualne wykorzystujemy na co dzień. O naszym mieszkaniu w Szczecinie i domu w Wisełce jeszcze będziemy rozmawiać.

- Szkoda, że z tych moich talentów nie ma kasy.

- Pomyśl tylko, ile kasy   n i e   w y d a j e m y   dzięki temu! Wróćmy do chronologii zdarzeń.

- Dostałem od ciebie list z paszportem. Złapałem za telefon i z niekłamaną radością podziękowałem ci za to, co w nim przeczytałem. Przyznaję, że już wtedy wiedziałem, że nie o kontakty z Januszem, Andrzejem, Alkiem i Marcinem, których tak reklamowałeś w swoim liście, mi chodziło. Poczułem potrzebę porozmawiania z tobą.

- Gdy kilka dni później byłem przejazdem w Gorzowie i spotkaliśmy się, nie usłyszałem od ciebie nic innego niż to, co mówiłeś mi w Warszawie. Powtórzyłeś, że nie potrafisz odwzajemnić mojej miłości, ale przyjmujesz zaoferowaną ci przyjaźń.

- Dziś, z perspektywy czasu uważam, że dobrze się stało, że ten nasz ekspres zwolnił i niczego pochopnie nie powiedziałem.

- W czasie tej naszej rozmowy w Gorzowie przez chwilę wszystko gwałtownie przyspieszyło, bo do mojego telefonu komórkowego przyszło zawiadomienie o włamaniu do mojego domu w Szczecinie.

- Byłeś w dużym stresie.

- Tak, to był fatalny dla mnie dzień. Rano byłem w Nowej Soli wezwany do tzw. Kolegium Orzekającego w sprawie rzekomo spowodowanego rok wcześniej przeze mnie wypadku samochodowego, później rozmowa z tobą i w końcu ten telefon o włamaniu. Tego było już za wiele.

- Bardzo ci współczułem i martwiłem się, czy dojedziesz bezpiecznie do Szczecina.

- Jakoś dojechałem, aby dowiedzieć się, że była to nieudana próba włamania do domu od strony ogrodu. W ogóle mnie to nie przejęło. Ważne dla mnie było to, że dzwonisz do mnie co chwilę, aby dowiedzieć się szczegółów.

- Przekazałeś mi wtedy zaproszenie na dwudzieste szóste urodziny Marcina organizowane w salach PROGRESSU.

- Impreza imieninowa była bardzo udana. Marcin i Alek przygotowali ją znakomicie. Było łącznie ponad dwadzieścia osób. Najważniejsze dla mnie było obserwowanie ciebie jak sobie radzisz w tej mocno z sobą zżytej grupie.

- Czułem się osamotniony, nie było cię przy mnie, bo w końcu byłeś jednym z gospodarzy.

- Tak, ale to zupełnie nie z tego powodu. Świadomie nie narzucałem się tobie, abyś czuł się swobodnie. No i zobaczyłem jak Havran (ten sam, którego spotkałem pewnego rana w moim domu, gdy wracałem ze Szwecji) szybko wyczuł, kto jest w tym gronie do „wzięcia”.

- Bardzo był miły i nie bardzo się narzucał.

- Patrzcie, jaki delikatny! Wiedział, co robi! Szczególnie wtedy, gdy szybko dołączył do ciebie, gdy był konkurs dla singli, a ty stanąłeś do konkurencji.

- Przecież byłem singlem!

- Tak, to prawda. Bolało mnie okropnie, że w tym gronie szukałeś partnera, a ja stałem obok!

- Bo mnie zostawiłeś samego! Odszedłeś ode mnie! Zostawiłeś mnie na pożarcie! Wszystko to twoja wina!

- Nie kpij sobie! Gdy usłyszałem, że Havran proponuje ci odwiezienie cię do Gorzowa następnego dnia, pękłem.

- Byłem w szoku, gdy już u ciebie w domu usłyszałem całą historię tego faceta.

- Byłem daleki od roznoszenia plotek, bo większość mojej wiedzy o nim pochodziła z takiego źródła. Wystarczyło mi to, co ja wiem o nim z mojego życia! Już jednego mojego faceta przeleciał! Nie pozwolę mu na to drugi raz! Musiałem ci wszystko o nim powiedzieć, abyś decyzję podjął świadomie.

- Przegadaliśmy całą noc.

- To dobrze, bo nie mieliśmy dylematu, czy położyć się do tego samego łóżka, czy spać oddzielnie!

- Po nieprzespanej nocy poszedłeś do PROGRESSU na śniadanie i wspólne sprzątanie.

- Tak, chłopaki mieli sprzątać. Ty zostałeś w domu. Ja poprosiłem Havrana na bok i jednym dosadnym zdaniem powiedziałem mu, co o nim myślę. Zakomunikowałem mu, że to ja ciebie z Gorzowa przywiozłem, więc i ja również odwiozę na miejsce.

 

Talk thirty eight.

Williams, Arizona, 05th March

- Yesterday you met a school-mate of mine who’d been living in Los Angeles for a long time – Henia. She’s Szczecin born; emigrated to the USA with her parents in 1961. She is the only one in her family who speaks Polish. But how she speaks it! Many a Pole should envy her!

- Breakfast at the Jewish restaurant was superb. So was the whole morning spent with one of the most energetic and optimistic ladies I met during the trip.

- A true woman of success. Satisfied with her life and family.

- With loads of money. At the level of five hundred thousand US dollars spent only for her dental treatment!

- Arizona’s ahead of us. After having driven fifteen hundred miles through an almost empty state, we got to Williams, about a hundred miles from the Grand Canyon. We have to prepare ourselves for the excursion trip to the region of the Grand Canyon of the Colorado River[2], because there’s still snow there!

- The photos in the Internet are overwhelming!

- We can see the Canyon from the South Rim which is located at an altitude of over 2,200 m (in Poland it equals the Świnica Mount in the Tatra mountains). This is an unusual area as a result huge amount of work made by nature over millions of years.

- The organization of the sightseeing is impressive and signposting to several vantage points - excellent. Due to low season there are not too many tourist, so the views were not blocked out. I’ll remember the visual impressions for lifetime!

- It was a nice present for you. Today is your name-day! Best wishes from me!

- Thanks. I remember that it was my name-day when I showed up in PROGRESS where I was supposed to star work as a handy boy.

- Because you were able to do just anything! From the most important things like from repairing flushes in the toilets to replacing all employees at their workstations: cleaners, secretaries, bookkeepers, telephone operators, marketers, drivers.

-Don’t forget about my role as your assistant.

- That it was after hours. Did you feel used?

- Fortunately, I was coming to Szczecin three days a week, from Monday to Thursday, since I was about to finish the second year of studying economics in Gorzów.

- Transferring you to Szczecin, offering you a job in PPROGRESS and weekend studies in Szczecin, I thought that you could take for granted a career as an accountant or tax advisor.

- We didn’t foresee the crisis…

- I still knew too little about you then. I should’ve suggested you continue the studies at the Technical University, which had got interrupted some years before.

- I didn’t mentioned about it, because I’d stopped the studies for the lack of money, since travelling to Szczecin regularly and the tuition fee were too expensive for me. So I had to take up evening studies of economics in Gorzów where I could study for free.

- This was a wrong career change, the consequences of which are still valid now, as nowadays only graduates of technical faculties have unrestricted access to the labor market. Your technical skills and incredible manual dexterity are of everyday use. We keep using them in our flat in Szczecin and in the summer house in Wisełka.

- It’s a pity that such talents do not bring money.

- Just think how much cash we d o n o t   spend thanks to them!

- Well, I got that letter from you with my passport in it. I grabbed the telephone with unfeigned joy and thanked you for what I read in it. I admit that even then I knew that it wasn’t contacts with Janusz, Andrew, Alek and Marcin, that you were offering in your letter, which were of my concern. I felt the need of talking to you.                                                                                                                                                                                                  

- When a few days later I drove through Gorzow, and we met, I did not hear anything from you other than what you had told me in Warsaw. You repeated that you couldn’t reciprocate my love, but you accepted the offered friendship.

- Today, in retrospect, I think that was a good thing that our express had slowed down and I didn’t say anything premature.

- At the time of our conversation in Gorzów, for a moment everything suddenly accelerated, because to my cellular phone came a signal of my home break-in.

- You were in great stress.

- Yes, it was a terrible day for me. In the morning I was in Nowa Sól summoned to court for allegedly caused a car accident a year before, then the conversation with you, and in the end this phone about the break-in. That was too much for me.  

- I was very sorry for you and worried whether you could get safely to Szczecin.

- Somehow I arrived home to find out that it was an unsuccessful attempt to break into the house from the garden. It didn’t affect me at all. It was important for me that you were calling me now and then to find out what was going on and how I felt.

- Then you told me about an invitation to Marcin’s twenty sixth birthday party. The party was to take place in the rooms of PROGRERSS.

- The birthday party was really fun. Marcin and Alek had prepared it perfectly. We were over twenty people together. I carefully watched you how you were doing in the newly met group of close friends.

- I felt lonely, you were not with me, as you were one of the hosts.

- Yes, but it wasn’t the reason. Consciously, I didn’t want to impose myself on you, so that you could feel at ease. Well, then I noticed Havran (the same one I met a certain morning in my house when I returned from Sweden). He quickly sensed who in the group was free “to be taken".

- He was very nice and not intrusive.

- Look, how delicate he was! He knew what he was doing! Especially when he quickly joined you when you stood up to the competition in the contest for singles.

- I was single, though!!

- Yes, you were. It hurt me a lot to see you looking for a partner when I was standing aside.

- Because you left me alone! You left me! You left me to the lions! All this is your fault!

- Do not mock me! When I heard that Havran suggested take you back to Gorzow the next day, I broke.

- I was shocked when I heard the whole story of this guy, that you told me at home that night.

- I was far from spreading rumors, because most of my knowledge of it came from such a source. It was enough for me what I knew about him from my own experience! He’d already fucked one of my boyfriends. I will not let him do it a second time! I had to tell you all this, so that you could make ​​a conscious decision.

- We talked until early in the morning about it.

- That's good, because we did not have the dilemma of whether to lie in the same bed, or sleep separately!

- After a sleepless night you went to PROGRESS for breakfast and cleaning after the party.

- Yes, the boys were supposed to do the cleaning. You stayed at home. I asked Havran aside and bluntly told him what I thought about him. I stated that I’d brought you from Gorzów, so it’s I who would take you back home.

 

 

Rozmowa trzydziesta ósma.

Williams w stanie Arizona, 05. marca

- Wczoraj poznałeś moją koleżankę z czasów liceum, która od bardzo dawna mieszka w Los Angeles – Henię. Henia jest urodzoną szczecinianką; wyemigrowała do USA w 1961 i jako jedyna w swojej rodzinie mówi po polsku. Ale jak mówi! Niejeden Polak może jej pozazdrościć!

- Śniadanie w żydowskiej restauracji było pyszne. Jak i poranek z jedną z najbardziej energetycznych i optymistycznych osób, jakie poznałem na naszej trasie.

- Prawdziwa kobieta sukcesu. Zadowolona z życia i swojej rodziny.

- Z ogromną kasą, rzędu pół miliona dolarów wydawaną tylko na leczenie stomatologiczne!

- Przed nami Arizona. Po przejechaniu tysiąca pięciuset kilometrów przez prawie pusty stan jesteśmy w miejscowości Williams, około stu kilometrów od Wielkiego Kanionu. Musimy się na wyprawę w rejony Wielkiego Kanionu rzeki Kolorado[1] odpowiednio przygotować, bo tu i tam jeszcze leży śnieg!

- Zdjęcia w Internecie są powalające!

- My oglądamy kanion z jego Południowej Krawędzi, która znajduje się na wysokości ponad 2200 m (w Polsce Świnica w Tatrach). Niezwykła jest ta przestrzeń i rezultat ogromu pracy, który wykonała natura przez miliony lat.

- Imponująca jest organizacja zwiedzania - dojazdu do kilkunastu punktów widokowych - doskonała. Ze względu na porę przedsezonową mało turystów i nikt nie "zasłaniał" nam widoków. Wrażenia wzrokowe zapamiętam na całe życie!

- Miałeś więc piękny prezent. Bo dziś są twoje imieniny! Dołączam serdeczne życzenia.

- Dzięki. Pamiętam, że właśnie w moje imieniny pojawiłem się w PROGRESSIE, gdzie miałem rozpocząć pracę jako chłopak do wszystkiego.

- Bo wszystko potrafiłeś! Od spraw najważniejszych jak naprawa spłuczek w toaletach do zastępowania wszystkich pracowników na ich stanowiskach: sprzątaczek, sekretarek, księgowych, telefonistek, marketingowców, kierowców.

- Nie zapomnij o mojej roli twojego asystenta.

- To już było po godzinach. Czułeś się wykorzystywany?

- Na szczęście do Szczecina przyjeżdżałem na trzy dni w tygodniu, bo od poniedziałku do czwartku kończyłem drugi rok na studiach ekonomicznych w Gorzowie.

- Proponując ci pracę w PPROGRESSIE i studia zaoczne w Szczecinie sądziłem, że karierę księgowego, a później doradcy podatkowego masz zagwarantowaną.

- Nie przewidzieliśmy kryzysu…

- Ja zbyt mało wtedy jeszcze wiedziałem o tobie. Powinienem zaproponować ci kontynuację przerwanych studiów na Politechnice Szczecińskiej. Wydział Mechaniczny to było twoje powołanie!

- Nie wychylałem się z tym, bo przerwałem je z braku kasy na dojazdy do Szczecina i musiałem podjęć studia w Gorzowie, a tam darmowe były tylko wieczorowe studia ekonomiczne.

- Niewłaściwa była ta zmiana kariery, której konsekwencje ponosimy do dzisiaj, bo tylko inżynierowie mają nieograniczony dostęp do rynku pracy. Twoje umiejętności techniczne i niebywałe zdolności manualne wykorzystujemy na co dzień. O naszym mieszkaniu w Szczecinie i domu w Wisełce jeszcze będziemy rozmawiać.

- Szkoda, że z tych moich talentów nie ma kasy.

- Pomyśl tylko, ile kasy   n i e   w y d a j e m y   dzięki temu! Wróćmy do chronologii zdarzeń.

- Dostałem od ciebie list z paszportem. Złapałem za telefon i z niekłamaną radością podziękowałem ci za to, co w nim przeczytałem. Przyznaję, że już wtedy wiedziałem, że nie o kontakty z Januszem, Andrzejem, Alkiem i Marcinem, których tak reklamowałeś w swoim liście, mi chodziło. Poczułem potrzebę porozmawiania z tobą.

- Gdy kilka dni później byłem przejazdem w Gorzowie i spotkaliśmy się, nie usłyszałem od ciebie nic innego niż to, co mówiłeś mi w Warszawie. Powtórzyłeś, że nie potrafisz odwzajemnić mojej miłości, ale przyjmujesz zaoferowaną ci przyjaźń.

- Dziś, z perspektywy czasu uważam, że dobrze się stało, że ten nasz ekspres zwolnił i niczego pochopnie nie powiedziałem.

- W czasie tej naszej rozmowy w Gorzowie przez chwilę wszystko gwałtownie przyspieszyło, bo do mojego telefonu komórkowego przyszło zawiadomienie o włamaniu do mojego domu w Szczecinie.

- Byłeś w dużym stresie.

- Tak, to był fatalny dla mnie dzień. Rano byłem w Nowej Soli wezwany do tzw. Kolegium Orzekającego w sprawie rzekomo spowodowanego rok wcześniej przeze mnie wypadku samochodowego, później rozmowa z tobą i w końcu ten telefon o włamaniu. Tego było już za wiele.

- Bardzo ci współczułem i martwiłem się, czy dojedziesz bezpiecznie do Szczecina.

- Jakoś dojechałem, aby dowiedzieć się, że była to nieudana próba włamania do domu od strony ogrodu. W ogóle mnie to nie przejęło. Ważne dla mnie było to, że dzwonisz do mnie co chwilę, aby dowiedzieć się szczegółów.

- Przekazałeś mi wtedy zaproszenie na dwudzieste szóste urodziny Marcina organizowane w salach PROGRESSU.

- Impreza imieninowa była bardzo udana. Marcin i Alek przygotowali ją znakomicie. Było łącznie ponad dwadzieścia osób. Najważniejsze dla mnie było obserwowanie ciebie jak sobie radzisz w tej mocno z sobą zżytej grupie.

- Czułem się osamotniony, nie było cię przy mnie, bo w końcu byłeś jednym z gospodarzy.

- Tak, ale to zupełnie nie z tego powodu. Świadomie nie narzucałem się tobie, abyś czuł się swobodnie. No i zobaczyłem jak Havran (ten sam, którego spotkałem pewnego rana w moim domu, gdy wracałem ze Szwecji) szybko wyczuł, kto jest w tym gronie do „wzięcia”.

- Bardzo był miły i nie bardzo się narzucał.

- Patrzcie, jaki delikatny! Wiedział, co robi! Szczególnie wtedy, gdy szybko dołączył do ciebie, gdy był konkurs dla singli, a ty stanąłeś do konkurencji.

- Przecież byłem singlem!

- Tak, to prawda. Bolało mnie okropnie, że w tym gronie szukałeś partnera, a ja stałem obok!

- Bo mnie zostawiłeś samego! Odszedłeś ode mnie! Zostawiłeś mnie na pożarcie! Wszystko to twoja wina!

- Nie kpij sobie! Gdy usłyszałem, że Havran proponuje ci odwiezienie cię do Gorzowa następnego dnia, pękłem.

- Byłem w szoku, gdy już u ciebie w domu usłyszałem całą historię tego faceta.

- Byłem daleki od roznoszenia plotek, bo większość mojej wiedzy o nim pochodziła z takiego źródła. Wystarczyło mi to, co ja wiem o nim z mojego życia! Już jednego mojego faceta przeleciał! Nie pozwolę mu na to drugi raz! Musiałem ci wszystko o nim powiedzieć, abyś decyzję podjął świadomie.

- Przegadaliśmy całą noc.

- To dobrze, bo nie mieliśmy dylematu, czy położyć się do tego samego łóżka, czy spać oddzielnie!

- Po nieprzespanej nocy poszedłeś do PROGRESSU na śniadanie i wspólne sprzątanie.

- Tak, chłopaki mieli sprzątać. Ty zostałeś w domu. Ja poprosiłem Havrana na bok i jednym dosadnym zdaniem powiedziałem mu, co o nim myślę. Zakomunikowałem mu, że to ja ciebie z Gorzowa przywiozłem, więc i ja również odwiozę na miejsce.

 [1] Grand Canyon

[2] Grand Canyon

Dodaj komentarz