Odcinek 55

Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem

Odcinek 55

Rozmowa pięćdziesiąta czwarta.

Waszyngton D.C., 08. kwietnia

- Pierwszy i jedyny Dzień Wielkanocy w USA. Nikt tu nie słyszał o Drugim i wszyscy w poniedziałek pracują.

- Goście wyszli o przyzwoitej porze - o 21. Przyszli o 13.

- Biała kiełbasa podsmażana z cebulką robiła furorę. Twardawa gęś, trochę mniejszą.

- Co tam jedzenie! Biała mrożona wódka miała branie.

- Jajka na kilkanaście sposobów też.

- Nie chwal się, że tyle tego wszystkiego przygotowałeś!

- Dziewczyny dzielnie mi pomagały.

- Oczywiście. Renata sponsorowała całość. Teresa przywiozła polskie smakołyki, a koleżanka Renaty – Bożena – starała się jak mogła, aby pomóc układać jedzenie na półmiskach.

- W każdym razie polska Wielkanoc spodobała się wszystkim gościom.

- Z wyjątkiem syna Renaty, który pozostał przy swoich wyborach, to znaczy jadł wyłącznie potrawy amerykańskie, o które zadbała jego mama.

- Kupiła znakomite gotowce, które mnie wydały się niejadalne. Ale nie krytykujmy gustów innych!

- Jutro jedziemy do Pensylwanii do domu Teresy i Leszka, a po drodze wstąpimy do Amiszów?

- Abyśmy lepiej zrozumieli to, co jutro zobaczymy jest tak niewiarygodne, a dzieje się w XXI wieku, że muszę przytoczyć cytat z Wikipedii, „Amisze żyją w odizolowanych wspólnotach, których życie zorganizowane jest według nakazów niepisanego zbioru zasad zwanego Ordnung, który reguluje wszelkie aspekty codzienności – od technologii, jakich można używać, po kobiece fryzury i kolor materiałów, z jakich można szyć ubrania. Mężczyźni do czasu ślubu golą zarost twarzy, a żonaci zapuszczają długie brody. Wąsy są raczej nietolerowane, gdyż kojarzone są z przynależnością do armii, a Amisze są pacyfistami. Nie praktykuje się małżeństw z osobami spoza Wspólnoty. Amisze nie akceptują nowoczesnej techniki. Nie korzystają z elektryczności (tylko najbardziej ortodoksyjne zbory), samochodów, telewizji, fotografii i innych nowoczesnych wynalazków. Praktycznie w całości zajmują się rolnictwem i rzemiosłami z nim związanymi. Amisze stawiają swoje zasady ponad oficjalnym prawem. Na tym tle dochodziło niejednokrotnie do konfliktów pomiędzy wspólnotami Amiszów a rządem USA. Jako pacyfiści nie służą w wojsku i nie odbywają szkolenia militarnego. W latach 50., gdy wprowadzono obowiązkowe ubezpieczenie społeczne, Amisze uznali, że dla nich to wspólnota jest ubezpieczeniem, które zapewnia ochronę, opiekę nad chorymi i starymi. Zgodnie z zasadą niepobierania pomocy od rządu odmówili płacenia składek, co doprowadziło do najazdów służb skarbowych na ich farmy oraz konfiskat i licytacji dóbr. Ostatecznie Kongres zwolnił członków ich wspólnoty z obowiązku ubezpieczeniowego. Nie pobierają też zasiłku dla  bezrobotnych ani żadnej innej formy opieki społecznej od państwa. Dla członków wspólnoty, którzy muszą ponieść koszty leczenia, organizują specjalne fundusze łożące na ten cel. Amisze nie wysyłają dzieci do szkół publicznych i uważają, że nie potrzeba im wykształcenia wyższego niż podstawowe do wieku 14 lat. Ponieważ w USA kształcenie jest obowiązkowe do 16. roku życia, na tym tle także dochodziło do konfliktów z władzami. W 1972 Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał ich prawo do ograniczonej edukacji. W kwestiach doktryny religijnej nie różnią się praktycznie od pozostałych Mennonitów. Istniejące różnice dotyczą jedynie obrzędowości religijnej. Firmy Amiszów mają najniższy odsetek niepowodzeń biznesowych spośród wszystkich firm w USA.”

- Skoro im tak dobrze, dlaczego reszta świata nie przyjęła ich zasad, a wszyscy żyliby długo i szczęśliwie!

- Wszystkie komuny powoli upadają. To tylko kwestia czasu.

- Czas płynie. Szkoda go. Szkoda ludzi, bo mamy tylko jedno życie.

- Też tak uważam i dlatego zazdroszczę ci, że nie straciłeś tak jak ja lat młodości.

- Nie zdążyłem z niczym ukrywać się.

- No właśnie o to chciałem cię zapytać. Jak radziłeś sobie ze swoją seksualnością?

- Ostro jedziesz!

- Mów to, co chcesz. Ty, w technikum, z samymi chłopakami, jak radziłeś sobie z budzącymi się naturalnymi potrzebami i grą hormonów?

- Widocznie nie za bardzo grały.

- Na pewno grały, tylko ty je głuszyłeś. Sportem się nie zajmowałeś, co więc pochłaniało nadmiar twojej energii?

- Rower. Jazda na rowerze, a może bardziej majstrowanie przy nim.

- Bez rozbierania go na części nie było frajdy z samej jazdy?

- Chyba by nie było. Dawał rozkręcić się na śrubki i pasjonowało mnie składanie go w ulepszonej wersji. Tak mi się wydawało.

- Nieźle przestraszyłeś swojego ojca, gdy przez okno zobaczył, że …

- No, to było później, gdy mieliśmy już trabanta.

- …na chodniku leży rozłożony na czynniki pierwsze samochód, wielki nabytek w komunie!!

- To kolejny etap moich zainteresowań. Samochody. Pochłaniały mnie całkowicie.

- Wiele się nie zmieniło. Potem przyszły komputery i wpadłeś!

- Taki tam ze mnie komputerowiec amator.

- Gdybym policzył ci te wszystkie godziny, głównie nocne, które spędziłeś przed komputerem lub nad jego częściami, to wyszłoby, że nie jesteś amatorem, a zawodowcem - pasjonatem.

- Jesteś zazdrosny?

- Tak! Czasami czuję się zdradzany. Z komputerem!

- Kocham komputery bo to one dały mi poczucie wolności.

- ???

- Dość wcześnie dowiedziałem się, że nie jestem sam ze swoją odmiennością i dlatego łatwo ją zaakceptowałem.

- Tego ci naprawdę zazdroszczę! Za wcześnie się urodziłem!! 

Dodaj komentarz