Odcinek 21

Ostatni poganiacz na Szlaku Canninga

Odcinek 21

Ponieważ po osiągnięciu Studni 34 późnym popołudniem zobaczyłem, że została spalone i zasypana, a już wcześniej wiedziałem, że Studnia 35 jest zawalona, oznaczało to, że przed sobą mieliśmy sześćdziesiąt mil drogi, zanim konie i wielbłądy dostaną kolejne pojenie.

Podjąłem decyzję o niezatrzymywaniu się i maszerowaniu przez całą noc. Powiedziałem Buglarowi, że ruszamy dalej, a nasze manierki postawimy na ogniu nad ranem. Zatrzymaliśmy się jednak o północy, aby potem jechać długo całą noc i część następnego rana. Następnie krótko odpoczywaliśmy drzemiąc na zmianę. Gdy słońce zaczęło chylić się ku horyzontowi , ponownie zagotowaliśmy wodę, zjedliśmy posiłek złożony z podpłomyków[1] pozbawionych smaku, upieczonych na żarze z wielbłądziego łajna. Załadowaliśmy juki i z Buglarem na prowadzeniu przejechaliśmy noc, cały następny ranek, aż do wieczora. Trzeciego dnia osiągnęliśmy Studnię 36, gdzie stwierdziliśmy, że i ta jest spalona i zasypana. To dla moich koni i wielbłądów był już piąty dzień i czwarta noc bez wody. Na szczęście dla nas, zawsze trzymaliśmy 5 lub 6 galonów wody w każdym kanistrze, głównie na nasz lunch. To oznaczało, że mieliśmy około 20 galonów do dyspozycji dla nas, gdy opuszczaliśmy Studnię 33.

Po kilku miesiącach pracy przeganiając bydło w tym terenie wiedziałem, że nasze potrzeby wody były prawdziwym problemem. Okazuje się, że w przeciwieństwie do tego, co się sądzi, wielbłądy mogą iść przez kilka dni bez wody, ale jeżeli nie są do tego odpowiednio wyćwiczone, nie różnią się od innych zwierząt, potrzebując wody tak jak inne zwierzęta, kiedy są spragnione.

Teraz nie mieliśmy już żadnej innej opcji jak tylko iść dalej w stronę Studni 37. Ruszyliśmy prowadząc wielbłądy i konie wystarczająco daleko od zawalonej Studni 36. Zatrzymaliśmy się, a następnie pokładliśmy wielbłądy obok kępy karłowatych krzewów. Gdy konie poszukiwały wzajemnego towarzystwa, my zagotowaliśmy nasze manierki, z językami jak tarki zjedliśmy jedzenie z menażek, poderwaliśmy wielbłądy i skierowaliśmy się na północ do Studni 37.

Osiągnęliśmy ją późnym wieczorem po jakichś trzydziestu sześciu godzinach podróży, aby stwierdzić, że też jest spalona.

Z wysokości siodła wielbłądziego oglądałem wyniki pożaru drewna wokół studni, zacząłem zastanawiać się , jakie jest nasze najlepsze wyjście z sytuacji wobec możliwej katastrofy. Nie miałem przecież żadnego wcześniejszego doświadczenia z taką sytuacją jak ta. Zacząłem rozważać moje opcje. Mogłabym wyciągnąć bezprzewodowe radio napędzane pedałami i prosić o pomoc, co zrobiłbym z wielka niechęcią. Głównie ze względu na to, że jeśli by nas stąd zabrano samolotem, co stałoby się z naszymi końmi i wielbłądami.

Przyglądając się wielbłądom i koniom w ciągu ostatnich kilku dni, widziałem je zredukowane do psychicznie zestresowanych, fizycznych wraków. Zdecydowałem, że najlepsze, co mogę zrobić to puścić konie wolno w nadziei, ze jest woda w Studni 38. W przeciwnym razie , gdybyśmy popychali konie do przodu, to gdy dotrą do Studni 38 będą tam tylko stały i wolno ginęły.

Jakby dla potwierdzenia moich myśli zobaczyłem, że niektóre konie zaczynają grzebać piasek obok studni jednocześnie, wydają z siebie cichy, jęczący dźwięk.

Spojrzałem na Buglara czując potrzebę chociaż fizycznego wsparcia, zobaczyłem go siedzącego na Prince’u cierpliwie czekającego na moją decyzję."

Mając świadomość, że to będzie moja i tylko moja decyzja, zdecydowałem po wystarczająco dalekim odejściu od spalonej studni, uwolnić wszystkie konie zatrzymując muły. Wiedziałem, że my wszyscy, ludzie i zwierzęta byliśmy w tej nieszczęsnej sytuacji z gorąca i braku wody, powiedziałem spokojnie do Buglara z dystansu, który nas dzielił - Buglar, ty mówić dwa Charlie zepchać wszystkie konie razem, jedziemy do Studnia 38.

Potem z mruczącymi z niezadowoleniem wielbłądami i skrzypiącymi jukami ruszyliśmy przy w pięknym zmierzchu na pustyni. Gdy tak kołysaliśmy się posuwając do przodu, patrzyłem w górę na kryształowe niebo z iskrzącymi gwiazdami i pomyślałem - Matko ziemio, przy całej twojej urodzie i pięknie, miejscami bywasz okrutna.

Gdy poczuliśmy, że odeszliśmy około 4 do 5 mil od studni 37, zawołałem do Buglara, aby zatrzymał się. Po posadzeniu wielbłądów poszedłem pomóc założyć pęta koniom i powiązać ze sobą muły. Gdy męczyliśmy się z cholernymi mułami, Buglar ściągnął juki, powiązał przednie nogi wielbłądów, a potem ze współczucia dla naszych teraz ginących przyjaciół odeszliśmy na pewną odległość, aby zagotować nasze manierki i zjeść kolację.

Po powrocie do zwierząt oparłem się o juki i zdrzemnąłem się.

Następnie, z przyzwyczajenia, gdy światło dzienne zaczęło rozjaśniać wschodni horyzont, wstałem i poszedłem wzdłuż skrzyń do miejsca w którym odpoczywał Buglar i obaj Charlie. Młodszemu Charlie powiedziałem, aby wziął bukłak z wodą, najsilniejszego muła i pojechał poszukać studni, która nie jest spalona.

Gdy odjechał, Buglar i ja pomogliśmy starszemu Charlie’emu zdjąć pęta koniom i mułom. Załadowaliśmy juki na umęczony i nieszczęśliwy zastęp wielbłądów, poderwaliśmy je i ruszyliśmy wraz ze starszym Charlie’m idącym wolno za nami. Teraz powiedziałem starszemu Charlie’emu, aby powoli, pojedynczo puszczał wolno wszystkie konie.

Mieliśmy teraz okrutną perspektywę, co stanie się z końmi, jeśli Studnia 38 okaże się spalona. Zaczęliśmy przede wszystkim analizować przyczyny, dla których Studnie były palone i zasypywane. Nie przypominałem sobie żadnych dowodów przy Studni 34, aby zasugerować, że to było z przyczyn naturalnych. Im więcej o tym myślałem, byłem coraz pewniejszy, że nie były to zdarzenia naturalne ani przy Studni 36, czy też 37. To wszystko i kilka momentów, w czasie których zauważyłem przelotne przebłysk cieni, gdy przejeżdżaliśmy przez ten region, doprowadziło mnie do pewności, że Studnie zostały spalone celowo, a nas śledzono na Szlaku. A jeśli to jest prawda, a Studnia 38 okaże się również spalona, będę zmuszony zdjąć juki wielbłądom i pozwolić im samym szukać sobie drogi do domu. Wsiądziemy na muły z racjami pożywienia, które będziemy mogli zabrać i iść na północ, aż znajdziemy wodę.

Niestety, chociaż ich nie obwiniałem, nasze wielbłądy już teraz w marnym stanie, gdy palące słońce dodatkowo wywierało na nie swój efekt, zaczęły narowić się nawet na niewielkich wzniesieniach wydm. Zapytałem Buglara jak daleko może być do Studni 38, dostałem odpowiedź tą jego cholerną wargą, co odczytałem, że to może być tylko kilka mil.

Kazałem mu zatrzymać stado, posadzić wielbłądy i zdjąć wszystkie juki z wyjątkiem skrzyni z jedzeniem i pompą. Wtedy właśnie usłyszałem poprzez drgające od gorąca powietrze - Taaam!

Podniosłem wzrok i zobaczyłem młodszego Charliego jadącego w naszym kierunku, więc szybko przerwałem to, co robiłem i zacząłem iść w jego stronę, jednocześnie machając ramionami, pokazując mu, żeby zatrzymał się tam, gdzie był. Bałem się, że muły mogły złapać zapach wody, którą on przywiózł w bukłaku i z powodu ich obrzydliwego charakteru, mogłyby rzucić się na niego i jego muła, kopać i dosłownie roznieść ich na kawałki.

Podchodząc bliżej usłyszałem - Jemu, Studnia 38 dobra, Malagar.

Przez ułamek sekundy poczułem się słaby i zdezorientowany, poza ogromnym uczuciem ulgi i spływania ze mnie ogromnej fali napięcia, które czułem przez ostatnie kilka dni, bo przez chwilę nie mogłem znaleźć słów. Po upływie jakiegoś czasu odezwałem się do niego, aby powiesił bukłak na krzaku koło siebie, wrócił do starszego Charliego, pomógł mu przepchnąć muły przez najbliższą wydmę i czekać tam aż przejdą wielbłądy.

Stałem tam i czekałem, aż zniknął ostatni z mułów poza zasięg wzroku. Zanim zabrałem bukłak z wodą i przebrnąłem z powrotem do Buglara, w sytuacji, w której byliśmy pogrążeni, spojrzałem w niebo i zacząłem przeklinać z użyciem możnych słów - Boże, to się nigdy nie skończy! Teraz, kiedy jest ta cholerna woda, musimy dać radę doprowadzić do niej nasze wielbłądy i konie.

Buglar skończył już ściągać juki i układać nasze plecaki koło skrzyń z prowiantem. Wiedziałem, że przed nami jest woda, mogłem podjąć decyzję powiązania wielbłądów i odpoczynku do czasu, kiedy słońce przestanie tak mocno grzać. Kiedy to skończyliśmy i wielbłądy były zabezpieczone, usiadłem obok plecaka, oparłem się o niego i zasnąłem. Obudził mnie Buglar, który wskazywał, że słońce słabnie, więc przepakowując dwa wielbłądy, które niosły pompę, paliwo i jedzenie, poderwaliśmy 12 wielbłądów, dosiedliśmy swoich i ruszyliśmy w stronę Studni 38. Przejechaliśmy zaledwie pierwszą wydmę obok obu Charlie’ch z mułami, kiedy wielbłądy zaczęły warczeć i pokładać się. Krzyknąłem do Buglara, aby zatrzymał się. Ominąłem oba wielbłądy niosące juki z żywnością i pompą, odwiązałem liny kanarów pozostałych zwierząt, owinąłem je każdemu osobno uważnie wokół ich szyi i pozwoliłem im wszystkim iść wolno. 

 

[1]Podpłomyki (ang. johnnycake) w Australii odnosi się do szybkiego chleba z mąki, a nie z mąki kukurydzianej; ciastka upieczone są na gorącym popiele ognia lub smażone na patelni.vv

Dodaj komentarz