Odcinek 26

Ostatni poganiacz na Szlaku Canninga

Odcinek 26

CZĘŚĆ 2

ZAKOŃCZENIE

Jak już wcześniej, na początku mojej współpracy z Zagrodą Bilaluna i moich powiązań z Caningiem, pisałem, że z powodu swego położenia geograficznego oraz funkcjonowania w oparciu o pracę z wielbłądami, Zagroda Bilaluna stała się symbolem naszej nie tak odległej przeszłości.

Ten symbol podtrzymywany przez rząd Australii Zachodniej dla dobra pamięci Osadników z lat minionych został związany z osobą i nazwiskiem Lena Browna.

Wszyscy Aborygeni, którzy urodzili się w posiadłości zapisywani byli w księgach danej zagrody i byli traktowani razem z bydłem i końmi jako własność tej posiadłości. Aby nie naruszyć społecznego status quo, zakazane było jakiekolwiek współżycie Europejczyków z Aborygenami. Jak ja to sobie tłumaczyłem, wydawało mi się, że podobnie jak na dalekim południu Ameryki Północnej, ma to na celu unikanie kłopotów, co zrobić, z kimś kto jest pół-biały lub pół-czarny.

Na terenie zagrody alkohol nie był dozwolony, co według mnie było rozsądną zasadą na obszarach pełnej izolacji. Jeżeli Aborygen uciekł z posiadłości, sprowadzała go zwykle z powrotem z łańcuchem na szyi policja konna Halls Creek.

Były dwa czynniki łagodzące wszystkie te zasady i które wiele zmieniły relacje między białymi i czarnymi. Pierwszym było zniesienie zakazu picia alkoholu przez Aborygenów na podstawie prawa Opieki Społecznej Ludności Rdzennej Australii Zachodniej, a drugim było zniszczenie Szlaku Canninga.

Mam świadomość, że jestem zobowiązany do włączenia do tej opowieści kolejności zdarzeń i losów ludzi, które nastąpiły w wyniku tego zniszczenia:

Rodziny Brownów, ojca McGuire, siostry Damian, wędrówek Aborygenów z ich starej kultury, wiernych wielbłądów - obecnie dzikich zwierząt będących celem polowań, i w mniejszym stopniu Jimmy’ego Estera i młodego wojownika Mjallów.

Najpierw, chciałbym zacząć od losów mojego mjallskiego wojownika.

Gdy posadziłem starego Prince’a i w ten sposób zakończyłem moje epickie odniesienia do Szlaku Canninga i wróciłem do roli głównego kowboja, nadal miałem przy sobie mojego pustynnego wojownika. On, z jakiegoś powodu jemu tylko znanemu, postanowił spać przy końcu mojej maty przez cały ostatni etap naszej podróży. Pozostał problem jak zasymilować go z czarnymi Zagrody. Z ludźmi, którzy w żadnej mierze nie sięgali jego poziomu męstwa.

Został zmuszony do zatrzymania się w drzwiach męskiej kwatery i wysłuchania Bulla informującego go, że nie będzie mógł tu mieszkać ze mną, lecz będzie musiał przebywać w obozie dla wszystkich czarnych.

Spojrzał na mnie i kiedy skinąłem mu głową, jak na przyjaciela przystało odwrócił się i dumnie wyprostowany skierował się do obozu czarnych. Pomyślałem wtedy o tych chwilach z bukłakiem z wodą, i ostrych szpilach powbijanych w jego chude nogi i dźgnęło mnie prawdziwe poczucie winy. To było jak patrzenie na zachodzące słońce na drodze życia.

Ledwie tylko zniknął, a już znowu pojawił się przede mną. Uśmiech rozlewał się na całej jego twarzy, gdy pokazywał mi swój nowy strój. Miał na sobie starą podartą, bardzo brudną koszulę, parę sandałów do chodzenia po piasku, w podobnym stanie i na wpół fioletowy kapelusz. Z powodu emocji, które były moim udziałem, patrząc na niego pomyślałem - Co my robimy temu dumnemu młodemu człowiekowi, który pod gorejącym słońcem dokonał czynu, który przynależny był mężczyznom z epoki kamienia. A teraz stoi przede mną i wygląda jak głupek? - Walczyłem z sobą, co zrobić. Czy zerwać z jego grzbietu to paskudztwo, czy pozwolić mu uwierzyć, że wszedł do świata białego człowieka?

Tak, spotkałem ponownie mojego młodego wojownika kilka lat później w Halls Creek. Miał włosy pofarbowane na niebiesko, a dumne spojrzenie zniknęło z jego twarzy.

Z kolei losy Jimmy Estera i rodziny Brownów.

Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Bilaluny odczuwałem tam tę łagodną atmosferę rustykalnego uroku, gdzie teraz wydawało mi się, że wkradł się niepokój. Przeżywałem konsekwencje destrukcji Studni i w rezultacie zacząłem rozpatrywać możliwości przeniesienia się gdzieś indzziej. Wielokrotnie opisywano mi uroki regionu w górę rzeki Ord[1], pomyślałem więc, że może byłoby dobrze tam poszukać wiedzy i doświadczenia, o które mi chodziło.

Wiedziałem, że decyzja będzie trudna, ponieważ między ludźmi, którzy żyją w miejscach odosobnionych, powstaje pewna zależność oparta na wzajemnym dotrzymywaniu sobie towarzystwa, czy przyjaźni. W moim przypadku, pani Brown, będą tą kobietą matkująca wszystkim i traktowała mnie jak swojego przybranego syna. Młody Mal był dla mnie jak brat i oczywiście Margie, która była trochę wyjątkowa. Postanowiłem więc poczekać trochę z tą decyzją.

Ale w ciągu kolejnych dwudziestu czterech godzin od mojego powrotu decyzja została podjęta bez mojego udziału.

Wszystko zaczęło się od pana Billa Findersema, który przyjechał do gospodarstwa na dzień przed moim powrotem. Oprócz zapasów żywnościowych dla Zagrody, przywiózł skrzynię z pięcioma tuzinami butelek Emu Bitter. Bo on, jako burmistrz miasta Wyndham, postanowił nagrodzić mnie dobrym zimnym piwem za mój wysiłek włożony na Szlaku Canninga. Gdy Len zabierał mnie ze starej zagrody wspomniał mi o jego zamiarach i uważał, że perspektywa wypicia dobrego zimnego piwa i poznania tego dżentelmena była nagrodą. Gdy przejeżdżaliśmy prze bramę w wysokim ogrodzeniu i podjechaliśmy pod biuro i warsztat jednocześnie, na nasze spotkanie wyszedł mocno opalony facet, który ochrypłym głosem powiedział - A to ty jesteś tym młodym gnojkiem, który stał się w okolicy czymś w rodzaju celebryty

Wysiadając z land rovera powiedziałem, kiedy uścisnęliśmy sobie dłonie - Nic nie wiem tym, że jestem celebrytą, ale uważam, że jestem ofiarą zbiegu przypadków.

- Przywiozłem ci skrzynkę z pięcioma tuzinami dużych butelek Emu Bitter, a jako, że sam jestem lubię wypić, nie mogłem wymyślić lepszego gestu niż dobre zimne piwo dla kogoś, kto, jak uważam, wykonał dobrą robotę.

A potem powiedział do Lena - Chcę się napić z tym młodym facetem, więc wyciągnij szóstkę z lodówki, abyśmy mogli chlapnąć po kilka, zanim nie wyruszę w drogę powrotną.

Gdy to usłyszałem, chwyciłem plecak i ruszyłem w stronę kwatery dla mężczyzn, a przez ramię rzuciłem - Czy moglibyśmy pić to piwo na tym trawniku? Czułbym się bardziej u siebie.

- Tak, będzie super - odpowiedział.

Len pojawił się ponownie niosąc sześć zimnych butelek. Zdjęliśmy kapsle z trzech z nich, wznieśliśmy toast i zaczęliśmy pić.

Zupełnie niespodziewanie Len odezwał się - Stary Joe został potrącony przez samochód na Hay Street pierwszego dnia w Perth. Zginął na miejscu. Najwyraźniej był pijany na umór i wyszedł na drogę, żeby się wysikać.

Odstawiając butelkę, zastanawiałem się, co powiedzieć w takiej sytuacji. Podniosłem butelkę wysoko i powiedziałem -Przykro mi, że to ci si stało. Mam nadzieję, że teraz na tamtym świecie podróżuje ci się łatwiej.

Kiedy kończyłem butelkę, zobaczyłem, że Bill Flinders pochyla się do przodu i wyciąga do mnie prawą rękę. Gdy podaliśmy sobie dłonie, - Powtórzę, że cieszę się, że mogłem cię poznać młody człowieku. I jeżeli kiedykolwiek znajdziesz się w Wyndham, wpadnij do pubu „Town”, napijemy się piwa. Len, czas na mnie. Wszystkie puste beczki są załadowane, a chciałbym dotrzeć do Halls Creek przed zmrokiem.

Potem wstaliśmy wszyscy i z kiwnięciem głową w moją stronę, udał się do swojej ciężarówki.

Patrząc, jak obaj odchodzą, zastanawiałem się, co z zrobić z tymi spalonymi studniami. Z pewnością Buglar powiedział o tym Bullowi, on z kolei powie pani Brown. Spojrzałem na pozostałe trzy butelki piwa, sięgnąłem po jedną, puszką od tytoniu zrzuciłem kapsel i mruknąłem do siebie - Ach, jutro się tym zajmę.

Rano obudził mnie kuksaniec Lena czubkiem buta - Będziesz tu spał cały dzień?

Nadal na wpół pijany wyciągnąłem rękę i załapałem go za nogawkę spodni mówiąc .- Chcesz się napić, stary?

On, dalej tym samy tonem, powiedział głośno - Ja?! Mam robotę do wykonania.

I kopnął aby odtrącić moją rękę. Jego but napotkał mój łukiem brwiowy, co spowodowało paskudne rozcięcie. A, że mam trochę szkockiej krwi w sobie „krwawiłem jak prawdziwy Szkot”.

Odskakując wrzasnąłem - Kurwa!

Len odwrócił się, zobaczył krew i wyszeptał ochryple - Jezusie, nie chciałem tego zrobić. Chodź szybko do domu niech pani to obejrzy.

Odmówiłem - Mały krwotok dobrze mi zrobi, po kilku miesiącach na peklowanej wołowinie i damperze, chyba jak koń, potrzebuję trochę świeżej krwi.

Wstałem i poszedłem do umywalni na tyłach domu, obmyłem twarz, kiedy pojawił się młody Mal i przeklął - O kurwa! Coś się staremu porobiło?! Kopnął cię w oko?

- To była moja wina, chciałem złapać go za nogę, gdy przechodził obok, a on jak niedobry koń, odruchowo kopnął.

Młody Mal powiedział -- Nie, on już nie może utrzymać nerwów na wodzy, odkąd stary Mal wrócił z tymi młodymi dziewczynami. Tam coś się wydarzyło, prawda?

Skinąłem głową, a potem powiedziałem - Chodźmy i zróbmy opatrunek, zanim wykrwawię się na śmierć.

Kiedy podeszliśmy do głównego budynku, usłyszałem -Don, chcę, żebyś przyszedł tu na minutę!

Rozglądając się, zobaczyłem Lena stojącego w drzwiach biura, odwróciłem się i młodego Mala powiedziałem - Oto głos pana.

Wszedłem do biura, gdzie Len wręczył mi plik kluczy i jednocześnie powiedział - Te są od biura, magazynu i land-rovera. Podpisałem dziesięć czeków in blanco, które powinny wystarczyć, dopóki ty i Margaret Doman nie postanowicie, co robić dalej. Ja wyjeżdżam do Queensland.[2]

Po czym wyszedł na zewnątrz, wskoczył do swojego jasnoniebieskiego F J Holdena[3] i z piskiem opon przejechał przez wysoką bramę z drutem kolczastym i udał się w kierunku Halls Creek.

Być może z powodu bycia "wciąż pod wpływem”, zaskoczyło mnie tempo tego wszystkiego. Przynajmniej teraz zrozumiałem, że Len Brown był świadomy bałaganu, jaki jego brat uczynił w ich małym raju. Krew dalej sączyła mi się po policzku Wyszedłem z biura i zacząłem iść do głównego budynku, gdy zauważyłem panią Brown i młodą Margie stojące na tylnym ganku. Gdy zbliżyłem się młoda Margie krzyknęła - Don, co stało się z twoją twarzą?

Pani Brown szybko wyjęła chusteczkę z fartucha i zaczęła wcierać krew z mojej twarzy. Zapewniłem je, że potrzebny mi tylko plaster. Dalej czułem się lekko zawiany po czterech wielkich butelkach Emu Bitter, usiadłem na ławce i oparłem się o ścianę.

Pani Brown poleciła córce , aby przyniosła mocny plaster z apteczki Latających Lekarzy i nadal wycierała mi twarz. Powiedziałem jej, co się stało wcześniej w biurze. Na chwilę odwróciła wzrok, po czym bardziej stanowczym głosem niż zwykle powiedziała - Wiedziałem, że coś knuje, ale nie sądziłem, że to zrobi.

Właśnie wtedy młoda Margie wróciła z opatrunkiem i opatrzyła moja ranę.

I choć czułem, że pani Brown jest mocno zażenowana tą sytuacją, powiedziałem - Pani Brown, przykro mi, ale musimy wysłać telegram do Margaret Doman.

Skinęła głową zgadzając się na to, a potem zduszonym głosem stwierdziła - Nie wiem, co tam zrobił Mal, ale z tego, co Bull mi powiedział mi, wiem że będą kłopoty.

Przecież to jest też jej kraj.

Zapytała - Co się stało?

 

[1] Rzeka Ord to 320-kilometrowa rzeka w regionie Kimberley w Australii Zachodniej.

[2] Queensland – jeden z sześciu stanów Związku Australijskiego, położony w północno-wschodniej części kraju. Ponad 2500 km od Bilaluny.

[3]Holden FJ to seria pojazdów silnikowych, które zostały wyprodukowane w Australii przez Holden w latach 1953-1957. 

Dodaj komentarz