Odcinek 27

Ostatni poganiacz na Szlaku Canninga

Odcinek 27

Nadal nie wszystko do mnie docierało, zarówno z powodu piwa jak i kopniaka. Odpowiedziałem jej - Pani Brown, z tego co sam doświadczyłem, widziałem i usłyszałem, jestem przekonany, że Mjallowie w odwecie, za to, że porwano im ich młode żony, a byli pani szwagier i jego kumpel, Jerry Pedro, spalili Studnie 34, 36 i 37, w nadziei, że robiąc to, zatrzymają przeganianie bydła na tym szlaku.

- Ale na pewno wiem, że jeżeli spalili również 38 i 39 lat, to tak jak tu stoję, przysięgam, że jeżeli będę miał tyle szczęścia, że natknę się jeszcze raz na tego skurwysyna, pani szwagra, tak go oćwiczę, że jego własna matka go nie rozpozna.

Odpowiadając na jej pytanie moim wywodem i opinią o Malu Brownie, musiałem wyglądać na tak wściekłego jak brzmiałem, bo cofnęła się szepcząc - Och Don, nie mów tak.

Zrobiło mi się wstyd, że tak się do niej odezwałem, ale uważałem, że ktoś powinien wiedzieć, co czułem na temat tego, co się stało. Mówiłem więc dalej - Pani Brown, gdyby pani widziała te konie, które skowyczą w rozpaczy, prawie martwe, chwiejące się na nogach, wielbłądy leżące na palącym piasku, też byłaby pani wściekła. Ale dość tego. wyślijmy ten telegram.

Właśnie wtedy, kiedy zaczęliśmy wracać do biura zabrzęczał dzwonek na przerwę i nagle uświadomiłem sobie, że nic nie jadłem od przedwczoraj, od ostatniego śniadania z gulaszem z jęzorów owczych. Zwróciłem się do pani Brown i Margie i zapytałem - Rany boskie! Możemy najpierw zrobić przerwę? Umieram z głodu.

I poszliśmy do kuchni. Pani Brown wyszła i wróciła z ołówkiem i papierem, a kiedy położyła to na stole obok mnie, powiedziała - Jako główny kowboj, a teraz zarządca, lepiej ty napisz tę wiadomość.

Napisałem - Margaret Doman, proszę tu przyjechać tak szybko jak to możliwe, Don.

Potem przesunąłem kartkę w jej stronę - To powinno zadziałać. A to jest najlepsza kawa, jaką kiedykolwiek piłem. Jest pani wspaniałą gospodynią, pani Brown.

Zarumieniła się, co nie było trudne, aby to u niej wywołać. Powiedziała - Don, zmieniłeś się, mówisz jak dorosły. Przedtem byłeś moim synem, a teraz jesteś dorosłym mężczyzną. Wydaje mi się, że te trzy podróże to trochę za dużo jak na tak młodego chłopaka.

Kiedy skończyliśmy śniadanie, wstałem i z krzywym uśmiechem dodałem - Ten szlak z każdego zrobi dorosłego.

I wyszedłem za nią z kuchni, po czym wróciłem do mojej kwatery, wziąłem plecak i zaniosłem go do starej kobiety, która zajmowała się praniem. Powiedziałem do niej - Wypierz te brudy i koc. Dzisiaj chcę go z powrotem.

To miałem już głowy. Poszedłem do umywalni i po raz pierwszy od ponad miesiąca wyszorowałem się porządnie od stóp do głów. Wróciłem do pokoju i już miałem się położyć, kiedy wszedł młody Mal i wręczając mi kartkę, powiedział - Przyjeżdża pojutrze.

Sięgając po kartkę zakląłem – Ja pierdolę, to było szybkie. Ona musi coś wiedzieć.

Już leżąc spojrzałem na niego i mruknąłem - W trasie brakowało mi twojej paskudnej gęby, a sprawy tak się układają, że będzie mi jej jeszcze bardziej brakować.

Uśmiechnął się i dodał do mojego zdania -Nikt z nas nie będzie mógł tu zostać zbyt długo. Z tym moim starym, który wystrzelił jak z procy i z tymi spalonymi studniami. Margaret Doman sprzeda to miejsce i Brownowie będą musieli zamieszkać w mieście. Przecież nikt teraz nie da staremu roboty po takiej ucieczce.

Usiadł na brzegu łóżka, a ja zauważyłem -Ty też brzmisz trochę bardziej dorośle, co robiłeś? – i z grymasem kontynuowałem - Do diabła, minęło zaledwie 24 godziny, odkąd posadziłem starego Prince’a, a sprawy rozleciały się na kawałki.

Wstał, odwrócił się przy wyjściu, powiedział -- Lepiej pójdę sprawdzić land-rovera dla ciebie. Musisz jechać do Halls Creek[1]. Wrzuciłem beczkę z 12 galonami paliwa i jeszcze jedną z wodą. Mama zapełnia skrzynię z jedzeniem dla ciebie i Jimmy’ego Estera. On tam ma rodzinę, chce ich, okej?

Myśl o podróży z Jimmy’m Esterem wywołała uśmiech na mojej twarzy. Wymamrotałem - Tak, teraz już idź młody człowieku, muszę odpocząć. I zamknąłem oczy.

Następnego rana przed wschodem słońca Jimmy dołączył do mnie przy śniadaniu. Powiedział - Panie Don, ja pokonywałem ten szlak z ludźmi, którzy dużo potrafią. Pan wykonał dobrą robotę.

Darzyłem tego człowieka szczerymi uczuciami od samego początku, aa teraz po tym jego spokojnie wypowiedzianym stwierdzeniu, z pokorą pomyślałem, że przecież po raz pierwszy jemy wspólny posiłek, co samo w sobie jest czymś wyjątkowym. Z uśmiechem zareagowałem - Dziękuję ci. Jeżeli mamy jechać razem do miasta, to sądzę, że musimy już ruszać jak najprędzej, aby uniknąć gorąca.

Wypiliśmy kawę, wstaliśmy i razem wyszliśmy na zewnątrz, wskoczyliśmy do land rovera i skierowaliśmy się do Halls Creek. Jimmy prawie nic nie mówił, ale cieszyłem się , że jedzie ze mną, że jest obok.

Dotarliśmy do Halls Creek około południa i kiedy dotarliśmy do celu zjeżdżając w dół do tego małego miasteczka, Jimmy zapytał mnie - Panie Don, czy moglibyśmy najpierw pójść do mojego domu?

Kiwnąłem głową na zgodę. Wiedziałem, że nie widział swojej rodziny prawie rok, od razu zapytałem - Którędy mam jechać?

I po kilku zakrętach i nawracaniach dotarliśmy przed mały schludny dom z blachy falistej, położony nad brzegiem potoku. Przed domem był trawnik, a bananowce i drzewa papawy[2] po obu stronach. Sprawiał wrażenie zadbanego domu. Jimmy, zaczął rozładowywać niektóre z jego rzeczy, kiedy wyszła kobieta, która musiała być jego żoną, obok niej dwie nastolatki i młody mężczyzna. Gdy Jimmy do nich podszedł, starałem się na nich nie patrzeć, aby zapewnić im trochę prywatności w czasie obejmowania się i pocałunków. Po chwili Jimmy dyskretnie pokasłując zaprosił mnie, abym wszedł do środka.

Mieliśmy zostać w mieście tylko jedną noc, chciałem więc, aby Jimmy miał jak najwięcej czasu z rodziną, podziękowałem za zaproszenie, wskoczyłem do land-rovera i pojechałem do pubu.

W pubie poznałem siwiejącego starszego mężczyznę, który przestawił się jako Rob Moody. Wyszedł zza baru i podał mi dłoń do uściśnięcia.

Powiedział mi, że pracował z doktorem Canningiem w czasie jego drugiej podróży naprawiając Studnie. Słyszał przez radio bezprzewodowe napędzane pedałami, że przeprowadziłem dwa stada byków na południe i przyprowadziłem tym szlakiem z powrotem cały zespół. Zna ten szlak, więc chce ze mną napić.

Patrzyłem na niego przez chwilę, zastanawiając się - Musi być coś szczególnego w tym Szlaku, bo wszyscy chcą wymienić uścisk dłoni ze mną. Może dlatego, że jestem taki młody, co może dla takich ludzi jak on mieć istotne znaczenie.

Zamówił dwa piwa u swojego barmana Pommy’ego Boba, życzył mi wesołych świąt Bożego Narodzenia wypił piwo, odmówił kolejnego i z uprzejmym uśmiechem zniknął wewnątrz swojego hotelu. Zamówiłem kufel Coopersa[3], poprosiłem o następne, gdy pierwsze już działało, pożegnałem się z Pommy’m Bobem i wyszedłem z baru, aby pojechać z powrotem do domu Jimmy’ego.

Wyjąłem plecak z land-rovera, rozwinąłem matę w cieniu samochodu i położyłem się do snu.

Wcześnie rano obudził mnie głośny szloch płaczącej kobiety. Szybko naciągnąłem buty, skoczyłem na równe nogi i zobaczyłem skąd pochodzi ten szloch. Szedłem w kierunku bramy frontowej, gdy w szarym świetle poranka zobaczyłem Jimmy’ego Estera leżącego na ziemi, a obok niego klęczącą jego żonę trzymającą jego głowę na kolanach.

Zatrzymałem się na chwilę, po czym powoli ruszyłem naprzód przez bramę, kiedy syn Jimmy’ego podszedł do mnie i pośród łez powiedział - Ktoś, zabił mojego tatę zeszłej nocy.

Chociaż, wyraźnie usłyszałem, co powiedział, automatycznie zapytałem - Co?

W tym samym czasie spojrzałem ponownie w tamtą stronę zobaczyłem siwe włosy i głowę Jimmy’ego na kolanach żony. Prawdopodobnie z powodu tego wszystkiego, co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku miesięcy, stałem tam całkowicie emocjonalnie wyczerpany. I choć nie jestem przesądny, zastanawiałem się, jaki jest związek pomiędzy Mjallami z pustyni, naszym przyjazdem do miasta i nim leżącym tu, martwym.

Zwróciłem się do syna - Co się stało?

Łkając powiedział -O północy – usłyszał – jak kilku czarnych, którzy obozowali nad potokiem, biło się z sobą i po usłyszeniu otwierających i zamykających się drzwi frontowych, sądziłem, że ojciec wyszedł z domu, a by kazać im odejść. Jak hałas ustał zasnąłem i dopiero głośny szloch mamy mnie obudził.

Po chwili dodał - Obok ciała Jimmy'ego leży korba. – Wskazując na co, co w półmroku wyglądało jak uchwyt korby. – Sąsiedzi powiedzieli, aby tego nie dotykać, bo oni już zawiadomili policję.

Spojrzałem na poranne niebo i pomyślałem z głębokim niepokojem, że wszystko wydaje się koncentrować wokół tego, co Mjallowie zrobili na pustyni. Oto jeden z przestępców, który stanął na drodze ich życia uciekł i ukrywa się, jedyny prawdziwy Afgańczyk i wielbłądnik leży tutaj martwy na ziemi, a niedaleko stąd kręci się kilku pijanych czarnych typów.

Zupełnie nie wiedziałem, co powinienem zrobić, odwróciłem się i dałem im być razem ze sobą. Wróciłem do land-rovera, zwinąłem swoją matę i plecak i po prostu wrzuciłem to na tył samochodu.. Na głównej drodze pojawił się samochód, który na drzwiach miał emblemat policyjny. Oparłem się o land-rovera i czekałem na wypadek, gdyby chcieli mnie o coś zapytać. A z czystej ciekawości zajrzałem tam, gdzie korba jest zamocowana pod siedzeniem i zauważyłem, że jej tam nie ma. Teraz zacząłem zastanawiać się - Cholera, czy czasem ta korba, która leży obok ciała Jimmy'ego nie jest z tego samochodu?

Podszedłem do miejsca, gdzie stali policjanci i odezwałem się - Przepraszam, ale brakuje korby należącej do mojego land rovera, a może tamta leżąca obok Jimmy'ego Estera jest tą właśnie?

Jeden z policjantów odwrócił się do mnie, przedstawił się jako sierżant Bruce Drybal, powiedział,

- Dzień dobry, a ty kim jesteś?

- Przepraszam, ale dziś rano jestem trochę zbity z tropu. Jestem Don Tait, główny kowboj z Bilaluny. Przywiozłem wczoraj pana Jimmy’ego Estera do miasta. Dlatego też wczoraj wieczorem biwakowałem tutaj i tylko chciałem powiedzieć, że korba, która była w naszym samochodzie wczoraj, dzisiaj jej tam nie ma.

Ze skinieniem głowy odwrócił się, podszedł do miejsca, gdzie leżał Jimmy Ester, przyjrzał się korbie, która leżała obok ciała

- Wygląda bardzo podobnie do korby land-rovera i w takim przypadku, bardzo mi przykro, będę musiał skonfiskować pojazd.

Usłyszawszy to, uśmiechnąłem się siebie, myśląc - Kurwa mać, żadne z tych wydarzeń nie dotyczy mnie nawet pośrednio. I oto ja jestem tutaj, mój przyjaciel, człowiek bliższy mi niż wielu innych, leży martwy, szefowa przyjeżdża, a land-rower jest skonfiskowany przez policję!

Oddałem klucze policjantowi, chwyciłem plecak i powiedziałem - Idę do pubu i tam będę czekać

Uśmiechnął się i powiedział - Chciałbym zawieźć cię do pubu, ale muszę tu zostać, ale dziękuję za informację.

Zarzuciłem plecak na ramię, odpowiedziałem -Margaret Doman przyjeżdża dziś rano z Perth, jestem pewien, że będziemy w kontakcie niezadługo, ale dziękuję za dobre chęci.

I poszedłem do pubu.

Przyjechała Margaret Doman i oprócz tego, że była przygnębiona z powodu śmierci Jimmy'ego, była cholernie zirytowana, że nie ma samochodu. W drodze na policję zapytała - Gdzie jest Len?

I nie bardzo wiedziałem, co powiedzieć, ale byłem pewien, że musi się dowiedzieć - Sądzę, że gdzieś, pomiędzy tutaj i Queensland.

Zatrzymała się, spojrzała na mnie i spokojnie powiedziała – Co? Powiedz to jeszcze raz!

 

[1] Halls Creek – miasteczko w północno-wschodniej części stanu Australia Zachodnia. Największe skupisko ludzkie i zarazem ośrodek administracyjny hrabstwa Halls Creek. Leży na trasie Great Northern Highway i jest dla podróżujących nią osób, jedynym miastem na przestrzeni 600 km drogi. Znajdują się tam punkty zaopatrzenia dla hodowców bydła z okolicznych farm, a także ośrodek pomocy dla licznej na tym terenie ludności aborygeńskiej. Hall Creek jest także bazą wypadową dla turystów odwiedzających parki narodowe Purnululu i Wolfe Creek Meteorite Crater. Znajduje się tu także lotnisko.

[2] Paw Paw / Papaya Papaya (Carica papaya), zwany także papawą lub pawę w Australii, to egzotyczny, tropikalny owoc o soczystym, słodkim smaku. Papaja i pawpa są tego samego gatunku, jednak wyglądają i smakują inaczej. W Australii słodko-owocowy o czerwonych miąższach nazywa się papaja, podczas gdy owoce o żółtym miąższu nazywane są pawpaw. Jednak z australijskiego punktu widzenia termin papaja obejmuje oba owoce.

[3] Coopers Brewery Limited, największy australijski browar, mieści się w Adelajdziev

Dodaj komentarz