Odcinek 30

Ostatni poganiacz na Szlaku Canninga

Odcinek 30

Przed opuszczeniem Bilaluny byłem świadkiem dwóch zdarzeń. które wydają mi się godne uwagi. Jeden z nich dotyczy poczucia dumy osobistej, a drugi niebywałego okrucieństwa. Pragnę opisać oba na mój własny sposób i chcę się z wami podzielić moim doświadczeniem, mając nadzieję, że pokażę jak przez działania człowieka jego własne życie może być piękne lub prymitywne.

Pierwsze wydarzenie.

Po powrocie z Balgo, gdzie odprowadziliśmy konie, zapakowałem do starego czerwonego bedforda[1] materiał do budowy ogrodzenia, załadowałem kilku czarnych kowbojów z żonami, wśród nich Buglara, ich dzidy, bumerangi itp., na pakę ciężarówki i udaliśmy się do Słonego Morza Gregory. Celem było postawienie tam ogrodzonego padoku. Zaraz po skończeniu tej roboty, miałem odesłać tych ludzi na ich doroczną wędrówkę. Gdy tylko zaczęliśmy budować to ogrodzenie, z północy zaczęła nadciągać wieczorna burza. Byliśmy zdeterminowani, aby skończyć, więc pracując praktycznie bez przerwy ukończyliśmy pracę tuż przed deszczem. Potem, w szaleńczym pośpiechu, w padającym deszczu dokonaliśmy zamiany kapeluszy, koszul, spodni i butów na ich dzidy, bumerangi, nulla nulla itp. Dostali jedzenie i tytoń do żucia, które zostały na koniec roboty i po krótkim pożegnaniu, oni skierowali się na wschód, a ja wskoczyłem do bedforda i jadąc jak szaleniec dotarłem do domu na chwilę przed ciężką monsunową ulewą.

Następnego rana szukałem nieotwartej nowej paczki tytoniu Haveloc i odkryłem, że w pośpiechu wyprawiając moich ludzi w drogę, na ich pustynną wędrówkę, włożyłem do worka po mące mój tytoń, bibułki papierosowe tally ho[2] i metalowe pudełka z woskowanymi zapałkami Vestas.

Kilka tygodni później, podczas prac naprawczych, które zwykle wykonywał Jimmy Ester, usłyszałem długi, wysoki, jakby płaczliwy dźwięk. Zastanawiałem się, co do diabła to może być. Poszedłem za róg siodlarni i zobaczyłem, że na ziemi siedzi w kucki kilka czarnych kobiet zalanych krwią. Twarze miały skierowane w stronę starej Zagrody. Od czasu do czasu uderzały się mocno w głowę kijami nula nulla.

Czując trochę zaniepokojony z powodu tej krwi, rozejrzałem się i zobaczyłem Lena stojącego w pobliżu. Zapytałem go, co one robią. Usłyszałem jak ze śmiechem odpowiada - Och! One są szczęśliwe, ktoś kogo znają nadchodzi.

Odwróciłem się i spojrzałem, w kierunku, w którym się te kobiety patrzyły, ale niczego nie zauważyłem.

- Muszą mieć cholernie dobry wzrok, bo ja nic nie widzę.

- Nie, to jest coś, co mądrzy ludzie nazywają telegrafem mentalnym. Nie wiem, czy to prawda, czy nie, ale najwyraźniej w ich przypadku to działa.

Niezbyt zachwyciło mnie to, co sobie robiły te stare kobiety, wróciłem więc do moich juków wielbłądzich.

Krótko potem usłyszałem, że wszystko zaczęło się od nowa. W nadziei, że przestały walić się po głowach, wyjrzałem ponownie. Zobaczyłem tym razem, że stały i machały w kierunku, w którym cały czas patrzyły. Drogą nadchodziła mała grupa czarnych facetów,

Postanowiłem zrobić sobie przerwę w pracy.

Kiedy zbliżyli się, z oddali rozpoznałem Buglara po jego rozmiarach. Gdy Buglar wypatrzył mnie, zaczął iść w moim kierunku. Na widok zbliżającego się tego człowieka uśmiechnąłem do moich wspomnień z naszego wspólnie czasu spędzonego na pustyni, który mi przyszedł na myśl.

Zatrzymał się przede mną i z nieśmiałym uśmiechem na twarzy wyciągnął rękę z czymś, co wyglądało jak czarny wiszący przedmiot i dał mi go.

Zawahałem się. na chwilę, bo w pamięci miałem podobnie wyglądający przedmiot, gdy jako strażak przybrzeżny biegałem po wyspach, którym była zmniejszona w dymie ogniska ludzka czaszka. A to co trzymał w ręku Buglar, z mojej odległości, wyglądało właśnie tak.

Swoim gardłowym głosem powiedział - Jemu to, Malagar. - Potrząsnął tym i znowu mi podał. Nagle rozpoznałem w tym worek po mące, w którym, trzymałem mój tytoń i zapałki. To ten worek ten przez pomyłkę dałem chłopakom razem z tytoniem.

Wziąłem to od niego, otworzyłem worek, zobaczyłem, że jest tam mój tytoń, bibułki papierosowe i woskowane zapałki.

Spojrzałem na niego i w tym samym czasie pomyślałem - Oto człowiek, który przez kilka tygodni. wędrował po pustyni, biorąc udział w obrzędach corroboree[3], spotykał się z innymi plemionami i chociaż on sam żuł tytoń i na pewno brakowało mu go, nigdy niczego sam nie wziął, ani nikomu innemu nie pozwolił tknąć mojego tytoniu.

Z uczuciem dumy wręczyłem mu cały pakunek. Kiedy go przyjął ode mnie, powiedziałem - Dzięki.

I tam, pod jasnym niebem i słońcem uścisnęliśmy sobie dłonie[4].

Drugi incydent. miał. bardziej okrutny charakter.

Pewnego rana po śniadaniu, gdy szedłem z powrotem do męskich kwater, Len krzyknął, bym do niego dołączył. Spojrzałem tam, gdzie stał obok land-rovera i zobaczyłem, że się spieszy. Więc szybko wskoczyłem do samochodu, a gdy mijaliśmy zagrodę kóz, wychrypiał - Mamy tam jakiś cholerny problem.

Wskazał na grupę starych czarnych kobiet stojących dość daleko, po stronie tej długiej, wysokiej wydmy, z której był widok na Bilalunę. Gdy zbliżyliśmy się do tej grupy starych kobiet zobaczyłem, że były skupione wokół młodej czarnej dziewczyny, która leżąca na piasku.

Po dotarciu do nich Len zatrzymał land-rovera, wysiadłem z niego, podszedłem i stanąłem blisko miejsca, gdzie leżała ta młoda dziewczyna, która nie mogła mieć więcej niż trzynaście lub czternaście lat. Jej nogi były pod dziwnym kątem, a patrząc bliżej, zobaczyłem, że jej ramiona też były wykrzywione i połamane.

Potem pochyliłem się, by bliżej przyjrzeć się jej nogom i stwierdziłem, że są złamane powyżej kolan, a oba ramiona powyżej łokcia. Ta młoda dziewczyna nie wydawała z siebie żadnego dźwięku.

Len gniewnie krzyknął - Jezu, nie do pomyślenia! Musimy spróbować umieścić tę dziewczynę z tyłu land-rovera i przewieźć ją do Zagrody.

Poprosiliśmy stare kobiety, które tam stały, o pomoc. Ostrożnie podnieśliśmy ja, położyliśmy z tyłu pojazdu. Gdy pomagałem podnieść ją, moje serce zatrzymało się na chwilę, bo czułem jak połamane kości chrzęszczą pod skórą.

Po dotarciu do gospodarstwa Len wyskoczył z samochodu, krzyknął do pani Brown, żeby dała morfinę. W tym samym czasie szedł do magazynu przeklinając, że zabije tego skurwysyna, który to zrobił. Znając nieudolne próby Lena z użyciem rewolweru zwróciłem się do pani Brown i pomogłem jej umieścić tę młodą dziewczynę na noszach. Następnie zanieśliśmy ją na tylny ganek domu gdzie nie mogłem uwierzyć w niewiarygodny hart ducha tej dziewczyny Jako, że sam przeżyłem wielokrotnie różne poważne urazy i złamania, z mokrymi oczyma wymamrotałem - Dziewczyno, moja droga, ty masz więcej jaj niż ja.

Latający Lekarze zabrali ją do Derby na leczenie, a później przeniesiono ją do Victorii, aby nie była narażona na ponowne tak brutalne traktowanie. Powiedział mi młody Mal, że ten chłopak Kanarie, ten, który był tak przejęty niszczeniem przez przeganiane byki historycznych śladów z 1908 rok na Jeziorze Rozczarowania, gdy wrócił do domu dowiedział się, że jego czwarta żona, ta młoda dziewczyna, przewracała oczami do jakiegoś młodego chłopaka.

On, z pomocą innych, zabrał ją na pustynię, połamał jej obie ręce i nogi w taki sposób, aby nie mogła nawet czołgać się. Zostawili ją tam, by umarła. Jej ręce i nogi musiały być mocno ze sobą związane, bo zostały połamane dokładnie w tym samym miejscu. Tak wyglądała egzekucja praw męża w kulturze tych ludzi.

Wydarzenie to miało miejsce w lutym 1959 roku i zostało zarejestrowane w raportach Latających Lekarzy w Derby.

Ponieważ wszystkie te wydarzenia rozgrywały się na moich oczach, to miejsce niegdyś pełne uroku, a gdzie Len Brown szukał dla siebie „sanktuarium” w nocy, poza wysokim ogrodzeniem z drutu kolczastego, teraz straciło już swój urok dla mnie, i nie chciałem w nim dłużej przebywać.

Tak więc pożegnałem się z panią Brown, młodym Malem i młodą Margie.

 

[1] Bedford – dawne brytyjskie przedsiębiorstwo motoryzacyjne, będące częścią Vauxhall Motors, należącego do koncernu General Motors, założone w 1930 roku. Firma produkowała głównie samochody ciężarowe do roku 1986.

[2] Tally-ho – wytwórnia papieru do rolowania papierosów.

[3] Corroboree to wydarzenie, w którym australijscy Aborygeni wchodzą w interakcje z duchami przodków poprzez taniec, muzykę i kostiumy. Ich ciała malowano się na różne sposoby i nosiły różne ozdoby, których nie używano na co dzień.

[4] Zwyczajowo i nakazowo biali i czarni nie podawali sobie rąk.

Dodaj komentarz