Odcinek 03

Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem

Odcinek 03

Rozmowa druga.

Szczecin, 16. sierpnia

 - Zapłaciłeś? Zrobiłeś przelew?

- Z co?

- Wczoraj miałeś zapłacić za nasz RWT (Round the World Ticket) – bilet dookoła świata.

- Już to robię. Jestem w szoku, że kosztuje tylko niecałe dwa razy więcej niż jedna podróż doAustralii i z powrotem.

- No tak, ale ma swoje ograniczenia. Musimy trzymać się terminów i dat. Niczego nie możemy zmienić. Kasy nie oddadzą, nawet gdyby coś nam się stało przed wyjazdem. To co się dało, ubezpieczyłem od wszelkich zdarzeń.

- A ubezpieczyłeś się od naszych złych humorów, kłótni i wszelkich nieporozumień?

- Chciałbyś. Nie da się. Musisz się starać.

- Oczywiście tylko ja.

- Zostawiam to bez komentarza.

- Kiedy dokładnie wyjechałeś po raz pierwszy na Zachód?

- W maju 1972 roku.

- Co było głównym motywem podjęcia przez ciebie tego wyzwania w tamtych koszmarnychczasach?

- Żyłem w przekonaniu, że jeżeli wyjadę z kraju, wydarzy się coś, co odmieni moje życie.

- Jakiej odmiany oczekiwałeś?

- Że może jednak się uda.

- Co się miało udać?

- Że się naprawdę zakocham. Pamiętaj, miałem wtedy 27 lat!

- I co z tego zakochania miało wyniknąć?

- Nie zadawaj głupich pytań.

- Jasne, tylko ty zadajesz mądre pytania.

- Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi. Przecież żyłem w przeświadczeniu, że coś jest ze mną nie tak i muszę to zmienić. Pojadę do Ameryki Południowej i uda mi się życie z Cecilią.

- Kto to jest Cecilia?

- Nie czytałeś mojego słynnego dzieła Obłaskawiając Zachód?

- Czytałem, czytałem. Nieźle tam przynudzałeś. Niewiele pamiętam. A imion to już żadnych.

- Zacytuję ci istotne fragmenty:

Od 1967 roku korespondowałem z Cecylią – Chilijką, którą poznałem w Szczecinie, jeszcze w czasie studiów. Bardzo mi się podobała i mieliśmy wiele wspólnych tematów. Umiejętnie omijaliśmy te bardziej osobiste. Umówiliśmy się, że gdy skończę studia, to dostanę od niej zaproszenie na przyjazd do Chile. Tego wymagały polskie ukochane komunistyczne władze. W Chile też zapanował socjalizm. Uczepiłem się myśli, że Cecilia będzie lekiem na całe zło.

- Na jakie zło?

- Bardzo chciałem, aby moje życie wyglądało inaczej. Abym nie był sam. Abym miał spokój i nie musiał odpowiadać na powtarzające się pytania, dlaczego jestem sam. Aby spełnić oczekiwania innych.

- Jak to?

- No widzisz, na tym polega różnica pokoleń. Ode mnie oczekiwano, że będę na obraz i podobieństwo innych wspaniałych ludzi. Moje osobiste preferencje nie pasowały do tego obrazu.

- Teraz będziesz rozżalał się nad sobą.

- Może nawet miałbym ochotę. Ale to ty trzymasz mnie w ryzach.

- Co z tą Cecilią?

- Jak widzisz nie ożeniłem się z nią i nie zrobiła ze mnie hetero.

- A chciała?

- Chyba nie zdążyła się zorientować, że jest tu jakiś problem. Pozwól, że wrócę do mego wyjazdu, którego celem było Chile – jej ojczyzna.

Rejs statkiem Polskich Linii Oceanicznych obejmował porty Wenezueli, Kolumbii, Ekwadoru, Peru i Chile. Z Caracas wysłałem list do Chile, do Cecylii, że już dotknąłem ziemi południowo-amerykańskiej. W Callao – Limie wszyscy na pokładzie czekali na listy z kraju, a ja czekałem na list od Cecylii.

Nie dopłynęliśmy do Valparaiso, chilijskiego portu docelowego, bo krótko przed naszym planowanym dotarciem tam, zniszczył go potężny sztorm. Podjąłem decyzję: w trakcie postoju w porcie La Serena (800 km na północ od Santiago) na jeden dzień pojadę autobusem do stolicy.

Cecylia miała ciężkie przeziębienie, prawie nie mówiła. W nadmiarze wrażeń nie zauważyłem, że Cecylia niezbyt martwiła się ewentualnością mojego powrotu do Polski tym samym statkiem, gdybyśmy nie dopłynęli do Valparaiso. Czyli podróż prawie dookoła świata, aby być w Santiago jeden dzień?!

- A ty, co poczułeś? Że to jest to?

- Chyba zbyt przywiązałem się do myśli, że „lekarstwo” zadziała i nie mogę z niego zrezygnować. Jeszcze nie wiedziałem, że choruję na nieuleczalną chorobę.

- A do tej pory nie miałeś silnych ataków tej choroby?

- Miałem, miałem. Mam ci opowiadać o moich fascynacjach, niespełnionych miłościach…

- Do facetów?

- Nie bądź niecierpliwy. Będę do tego wracać, skoro chcesz wiedzieć. Teraz skończmy temat Cecilia.

Po powrocie na statek zdecydowałem się: Schodzę ze statku bez zgody z Gdyni.   Kupiłem bilet na samolot chilijskich linii lotniczych LAN Chile. Rozpierała mnie radość z podjętej decyzji i konsekwencji w działaniu, że chcę „spróbować” z Cecilią. Po przylocie do Santiago okazało się, że choroba Cecilii uniemożliwia nasze spotkanie…

- I nie dowiedziałeś się, czy się nadajesz?

- Myślę, że to było szczęśliwe zrządzenie losu, pomimo dramatycznego dla mnie w tamtym momencie przebiegu. Słuchaj dalej.

Wieczorem w niedzielę 02 lipca 1972 roku dowiedziałem się tego najważniejszego. Zjawiła się Cecilia. Tu cytuję z pamięci naszą trudną rozmowę:

„– Wiem, że… - zaczyna. – Nie ma żadnego wytłumaczenia, i zresztą nie chcę niczego tłumaczyć – mówi. – Bardzo źle postąpiłam, ale już się stało… - musiałem mieć niezłą minę. – Nie możesz u mnie mieszkać. Wynajęłam dla ciebie mieszkanie w prywatnym domu studenckim, z posiłkami. Zapłaciłam za jeden tydzień. Dalej musisz radzić sobie sam. Teraz zawieziemy ciebie tam i … - Teraz dopiero musiałem świetnie wyglądać.

– To, co zrobiłam jest niewybaczalne, ale nie mam wyjścia, nie oczekuję od ciebie ani zrozumienia ani wybaczenia mi, ale mam nadzieję, że pobyt w Chile będziesz miał udany.”

- Jak cholera – pomyślałem.

Cały czas z tą samą głupią miną zostałem zawieziony do pięknej dzielnicy willowej, gdzie znajdował się dom państwa Sary i Ciro Cuadra – właścicieli kilkupokojowej bursy dla studentów. I tak oto, około godziny 22.00 usiadłem na łóżku, nadal w płaszczu, w nieogrzewanym pokoju, w środku chilijskiej zimy. Wydawało mi się, że śnię.

- I to koniec historii z Cecilią?

- Ciekawe, co jeszcze chciałbyś usłyszeć?

- Dowiedziałeś się, co się stało? Może wyczuła, że nie może cię leczyć.

- Przestań. Nie znała mojego problemu.

Przyjaciółka Cecilii - Diva została upoważniona do opiekowania się mną. Gdy spotkaliśmy się, opowiedziała mi o tym fragmencie życia Cecylii, którego nie znałem. Stwierdziła, że czuje się zwolniona z obowiązku lojalności wobec przyjaciółki, bo uważa, że w mojej sprawie postąpiła źle i nieuczciwie.

W okresie korespondencji ze mną w Polsce, Cecylia zaangażowała się w działalność polityczną młodych pracowników uniwersyteckich, w organizacji o bardzo lewicowym programie politycznym. Tam poznała Hernana – starszego od siebie ojca czwórki dzieci, który właśnie wtedy przeprowadzał separację małżeńską (wtedy w Chile rozwody nie istniały). Ich wspólne działania w pracy politycznej i charytatywnej na rzecz najbiedniejszych mieszkańców Santiago, doprowadziły do powstania między nimi gwałtownego uczucia, a w konsekwencji wspólnego zamieszkania. W lutym 1972 roku, a więc tym samym miesiącu, kiedy ja zawiadomiłem Cecylię, że dostałem paszport i mogę skorzystać z jej zaproszenia, w wypadku samochodowym zginął najstarszy, szesnastoletni syn Hernana. To spowodowało jego decyzję powrotu do rodziny i zajęcia się załamaną żoną.

Tak więc, Cecylia stwierdziła, że jest wolna i mogę przyjechać. Ponownie potwierdziła to w liście, który dostałem w Callao, w Peru, gdy tam przypłynęliśmy. Perturbacje w wyniku wielkiego sztormu na Pacyfiku spowodowały opóźnienie mojego przyjazdu do Santiago, a przede wszystkim wynikł z tego mój jednodniowy pobyt w tym mieście, zanim zszedłem ze statku na dobre.

Niejakie zmieszanie Cecylii, właśnie wtedy, a także jej fatalny nastrój, położyłem na karb jej ciężkiego przeziębienia, z którym walczyła. Już wtedy chciała mi powiedzieć wszystko, ale nie zebrała się na odwagę.

Gdy po jednodniowym pobycie w Santiago postanowiłem zejść ze statku, pomimo wszystkich trudności, Cecylia zawiadomiła (bądź zrobił to ktoś inny – tego nie wiem) o tym Hernana. A ten zdecydował się porzucić rodzinę po raz drugi, ale pod warunkiem, że Cecylia nigdy już się ze mną nie zobaczy!

Diva chciała skomentować zachowanie Cecylii, ale nie pozwoliłem jej na to. To już się stało. Minęło. Decyzja była dla Cecylii trudna, ale podjęła ją dla własnego dobra. Dokonała wyboru.

- Czyli wyjazd do Ameryki Południowej nie rozwiązał twojego problemu.

- A może właśnie rozwiązał.

Dodaj komentarz