Rozpoczęcie:
Zakończenie:
Odcinek 04
Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem
Odcinek 04
Rozmowa trzecia.
Szczecin, 30. września
- Terminy objazdu świata już zafiksowane.
- Niczego nie będziemy mogli już zmienić?
- Po co zmieniać. Daty ośmiu najważniejszych lotów narzucają nam rytm podróży i tego się trzymajmy.
- Kiedy wylatujemy?
- W połowie listopada.
- Co z moją pracą?
- Według starego powiedzenia: Praca nie zając, nie ucieknie. A na poważnie, to uważam, że skoro i tak jesteś bez pracy właśnie teraz, a ja jestem świeżo upieczonym emerytem, to tylko teraz mamy szansę wyjechać na te pięć miesięcy. Jeżeli podarujesz mi/nam ten czas twojego zawodowego doświadczenia, które ewentualnie stracisz, odbędziemy podróż naszego życia. Doświadczenia, które zdobędziemy, przydadzą się nam obu.
- A co ja napiszę w moim CV, skoro prawie rok będę bez zatrudnienia?
- Chyba nie trzeba będzie ukrywać, że wyjechałeś na jakiś czas z kraju w celu zdobywania wiedzy i doświadczeń w innych kulturach?
- Czy mam szczegółowo opisywać te doświadczenia?
- Nie kpij sobie. Mówię serio. A z drugiej strony, jakich doświadczeń oczekujesz?
- Mam ci mówić!
- Się okaże! Trzymając się twojej konwencji.
- Jakie ty wyniosłeś doświadczenia ze swoich licznych podróż na Zachód?
- Zawodowe?
- Niech ci będzie. Też.
- Nie do przecenienia. Języki to po pierwsze. Prawie rok przed wyjazdem do Chile zacząłem sam uczyć się hiszpańskiego.
- Sam?
- Nikt inny nie chciał się ze mną uczyć.
- Bez nauczyciela? Bez kursu?
- Może spróbowałbym i kursu, ale na takiej prowincji jak Szczecin zainteresowanie hiszpańskim było prawie żadne. Kursów nikt nie prowadził. Dopiero w latach 1974 – 1980, gdy Szczecin handlował z Peru pojawiła się pilna potrzeba uczenia hiszpańskiego pracowników szczecińskich firm handlu zagranicznego.
- I wtedy powstały kursy?
- Jedna z instytucji szczecińskich, która zajmowała się również organizowaniem kursów języka angielskiego, a w której uczyłem, zaproponowała mi uczenie hiszpańskiego.
- I zgodziłeś się?
- Było to trochę bezczelne z mojej strony, ale zgodziłem się.
- Pobyt w Chile wystarczył ci, aby posiąść hiszpański w takim stopniu, aby go uczyć?
- No popatrz, jaki byłem genialny. Prawda jest taka, że uczyłem się tego języka przed wyjazdem, w trakcie pobytu w Ameryce Południowej, po powrocie i jeszcze potem przez wiele lat podczas rozlicznych kontaktów z Latynosami w Polsce i wyjazdów do Hiszpanii.
- Uczyłeś się. Tak po prostu.
- Mam tu przytoczyć nienapisany przeze mnie poradnik Jak nauczyć się języka w krótkim czasie?
- W najkrótszym z możliwych.
- Przydałby ci się, aby go poczytać i odłożyć na półkę?
- Może przydałby mi się do natychmiastowego zastosowania. Z gwarantowanym skutkiem.
- Bardzo cię rozczaruję. Bo to żmudna i nudna praca.
- Nudziła cię i męczyła?
- Wiem, szukasz usprawiedliwienia dla swojego podejścia do tej sprawy.
- Teraz będzie długi i nudny wykład, jaki to ja jestem beznadziejny, no i w ogóle.
- Już dawno przestałem ci robić jakiekolwiek wykłady, bo ustaliliśmy ścisły podział naszych umiejętności i kompetencji. Nie mam powodu dokuczać ci, że w domu szewca sporo butów jest dziurawych i twoje języki obce nie chcą się same naprawić. A ty już nie wyśmiewasz moich szczególnych zdolności w operowaniu sprzętem elektronicznym, którego ilość w naszym domu przyrasta w ogromnym tempie.
- Co ja mogę poradzić, że nie sprawia mi najmniejszej przyjemności uczenie się na pamięćgramatyki, słówek i wszystkich tych zawiłości.
- Ja wiem, twój ścisły umysł nie bardzo trawi słowo pisane.
- Oszczędź sobie.
- Chcesz rady jak nauczyć się (uczyć się) języka?
- Nie. Chcę znać języki!
- Dobry początek! P r a w d z i w a motywacja to gwarancja sukcesu, bo ona wspiera wytrwałość i walczy ze zwątpieniami, które są nieodłącznym elementem procesu uczenia się.
- A gdy brak takiej motywacji?
- To należy dać sobie spokój i zająć się innymi pasjami. A tobie brak t a k i e j motywacji?
- Trudno mi ją w sobie dostrzec.
- Przecież język potrzebny ci jest do tego, co robisz w sieci.
- Na razie mi wystarcza, ale mam kompleksy, że nie robię postępów.
- Trochę drepczemy w kółko. Ale po raz ostatni dam ci radę. Zapraszam do skorzystania z niej, ale nie zmuszam. Twoja skromność nie pozwala ci powiedzieć, że świetnie sobie radzisz w angielskim, a przecież pot ci nie płynął, gdy czegoś tam się uczyłeś.
- Od chwalenia mnie nie przybędzie mi znajomości języka.
- I tak źle i tak niedobrze. Zakładam, że twoją motywacją jest potrzeba rozmawiania w sieci z wieloma interesującymi ludźmi, a ograniczenia językowe nie pozwalają ci komunikować się na takim poziomie, jakim byś sam chciał.
- Załóżmy, że tak.
- Najprostszą techniką jest wyznaczanie sobie zadania językowego na każdy dzień.
- Co to znaczy na każdy dzień?
- W świątek, piątek i w niedzielę, bez żadnych wyjątków trzeba poświęcić dwadzieścia minut na te wyznaczone zadania.
- Tylko dwadzieścia? Jakie to mają być zadania?
- To bardzo dużo czasu. Dwadzieścia minut netto. Bez odrywania się do innych czynności. A zadania mają być takie, które sobie sam wyznaczysz.
- I ja sam mam się zmuszać do odrabiania tych „lekcji”?
- Na tym to polega. Bierzesz jakikolwiek podręcznik na poziomie nieco wyższym od twojej znajomości języka i krok po kroku robisz te lekcje. Ostatnie trzy minuty takiej sesji poświęcasz na uzyskanie odpowiedzi na pytanie: Czego się dzisiaj uczyłem? Czego się dzisiaj n a u- c z y ł e m ?
- Co miałoby być wynikiem takiego odcinkowego uczenia się?
- Dziesięć nowych słów, albo jeden krótki dialog, jakiś wycinkowy problem gramatyczny, trzy do pięciu zdań opowiadania lub pisania. Sam decydujesz, co. Ale cel i rezultat muszą być spójne. Nie idziemy do przodu, jeżeli nie jesteśmy absolutnie pewni, że zadanie zostało wykonane w stu procentach!
- Katorga!
- Nie, to wielka frajda! To duża satysfakcja, gdy po tygodniu możesz ocenić, co już potrafisz. I wtedy rodzi się nowa motywacja: nie mogę tego stracić, szkoda mojej pracy i czasu, muszę iść dalej.
- Potrzebne są tony silnej woli.
- Ha!
- Skąd ty ją brałeś?
- Z radości, że robię postępy i przybliżam się do celu. W przypadku hiszpańskiego był to wyjazd do Chile, a potem możliwość dodatkowego zarabiania ucząc tego języka. O innych językach porozmawiamy przy innych okazjach.
- Jeszcze masz jakieś rady w tej sprawie?
- Mam. Ale za kolejne to już biorę pieniądze. To mój zawód. A na dziś już dosyć pouczania. Najważniejsze, abym nie zniechęcił cię do zabrania się do roboty.
- Kiepsko to widzę.
- Nie denerwuj mnie. Najgorsze jest to, że i tak wszyscy cię chwalą, że dobrze sobie radzisz z angielskim. A ja wiem, że już dawno powinieneś być w nim znacznie lepszy.
- Dlaczego ci na tym zależy?
- Najpierw z tych samych powodów, co i tobie samemu, a po drugie spotykamy często obcokrajowców i źle się czuję w roli tłumacza, gdy poziom rozmowy przekracza twoją znajomość angielskiego.
- Nie znęcaj się nade mną.
- Wywieram jedynie tak zwaną pozytywną presję motywacyjną.