Odcinek 07

Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem

Odcinek 07

Rozmowa szósta.

Bangkok, 23. listopada 

- Już się uspokoiłeś?

- No wiesz, jedenaście godzin lotu z Frankfurtu do Bangkoku wystarczyło, abym zajął się moim ścierpniętym siedzeniem i nie myślał o tym wydarzeniu na lotnisku w Berlinie.

- A Seth spóźnił się godzinę.

- Nie odebrał SMS’a, że przylatujemy o godzinę wcześniej.

- Dobrze, że w ogóle przylecieliśmy.

- Niewiele brakowało, aby przepadł nam ten bilet dookoła świata.

- Niestety w listopadzie zdarzają się takie mgły, które wyłączają kilka lotnisk. Tym razem padło na Londyn, Amsterdam i Paryż, więc nie mieliśmy żadnych szans, aby na czas dotrzeć na Heathrow na lot Qantas do Tajlandii.

- Wiesz, najbardziej zdenerwowany był twój ojciec. Kiedy poszedł odstawić samochód na parking i zanim wytłumaczyliśmy o co chodzi i jak rozwiązaliśmy nasz problem, wiedział tylko jedno, że lot do Londynu został odwołany i chyba nie wylecimy z Europy.

- Ty też nieźle dygotałeś.

- Ale nie straciłem całkiem zimnej krwi i trafiłem do właściwej kobitki z obsługi naziemnej.

- Zajęło jej całe dwadzieścia minut, aby wykombinować nam nowe połączenie do Bangkoku.

- Trzymała nas w napięciu, ale w końcu z uśmiechem oznajmiła, że zmienia nam linię lotniczą na Lufthansę, ale niestety przylecimy na miejsce o godzinę wcześniej.

- To była ulga! Podziękowaliśmy jej z całego serca.

- A ty z amerykańska powiedziałeś do niej – I love you! - Zaskoczyłeś ją. Niemki nie oczekują takich deklaracji.

- Co zrobimy z Sethem?

- Chcesz powiedzieć, że będą z nim jakieś kłopoty?

- Chyba nie, ale…

- Bardzo chce nam towarzyszyć w naszej podróży do na południe Tajlandii, do Malezji i Myanmaru, czyli Birmy.

- Wytrzymamy w jego towarzystwie przez dwa tygodnie?

- Przewidujesz zmęczenie materiałem?

- Mogą być kłopoty, bo…

- Czujesz, że zakochał się w tobie?

- Od razu zakochał się! Nie, ale mogę czuć się niekomfortowo w jego obecności.

- Przyjrzymy się sprawie. Na razie cieszmy się Bangkokiem.

- Ja cieszę się każdego dnia. Dobrze się tu czuję, bo znam to miasto i oprócz atrakcji turystycznych w postaci egzotycznych zabytków, świetnej komunikacji miejskiej, doskonałego jedzenia, możemy   spędzać wieczory w naszym ulubionym barze Balcony na ulicy Soi 4.

- Którego jestem dożywotnim członkiem.

- Aktywnym? No, nieźle.

- Nie bierz słów dosłownie. Kupiłem kartę, która daje nam takie członkostwo. Trochę miłych przywilejów z tego wynika. Dziesięć procent rabatu przy każdym rachunku. Biorąc pod uwagę częstotliwość naszych wizyt, ma to niejakie znaczenie.

- Lubię patrzeć na to międzynarodowe towarzystwo – klientów tego baru. Często ze swoimitajskimi chłopcami. Ciekawe obserwacje…

- Baju, baju. Lubisz tam chodzić, bo wszyscy kelnerzy czarują cię swoimi uśmiechami. Wiemy, że wszyscy Tajowie się uśmiechają, ale uśmiechy i czar tych młodych facetów nie pozostawiają cię obojętnym.

- Przyznam się, że czasami mnie nawet krępują.

- Nie bądź taki skromny. Robisz na nich wrażenie.

- Wszyscy biali rasy kaukaskiej robią na nich wrażenie.

- Na mnie patrzą z niechęcią, bo blokuję ciebie.

- Nieprawda, są bardzo mili dla ciebie też.

- Bo może ja daję im wyższe napiwki?

- Nie lubisz dawać napiwków.

- W Tajlandii lubię.

- Jak się czujesz, gdy przychodzimy tam z Sethem?

- Jeżeli jego to nie krępuje, a mogłoby ze względu na stereotyp - biały z Tajem, ja nie mam z tym problemu.

- Ale zauważyłeś, że kelnerzy go lekceważą? Nie witają się z nim tak jak z nami.

- Trochę mnie to denerwuje, ale my go traktujemy jak naszego przyjaciela i mam nadzieję, że to widać.

- Nie będziemy przejmować się tym „co inni o nas powiedzą”!

- Robimy tak od dawna.

- A w Nowym Jorku chodziłeś do barów, czy klubów gejowskich?

- Znowu muszę ci przypomnieć, że mówimy o roku 1976. Ja mam 31 lat, nie dokonałem jeszcze „coming-out’u”, jestem przestraszony, że życie mi ucieka w samotności, a teraz pracuję na czarno jako recepcjonista w obskurnym hotelu dwadzieścia kilometrów od Manhattanu, w mieście Patterson, w stanie New Jersey.

- Nikt cię tam nie podrywał?

- Niestety nie. Widocznie wysyłane przeze mnie sygnały nie były wystarczające silne… Ale miałem jeden zabawny epizod podnoszący na duchu.

- Od kiedy TO się nazywa epizod?

- Przestań. Obsługiwałem w recepcji małżeństwo w wieku około pięćdziesięciu lat. W pewnej chwili mężczyzna oddalił się o krok od lady i zaczął uporczywie wpatrywać się w moją twarz.

Po kilku sekundach wybuchł – Co za twarz! Perfekcyjna! Piękna! Co za proporcje! No może nos trochę za długi! Dawno nie wiedziałem takiej wspaniałej twarzy!

W tym czasie kolega – recepcjonista, zza drzwi, gestem palca wychodzącego i wchodzącego w zaciśniętą pięść pokazywał mi, co tu jest grane.

- I co, i co?

- I nic. Ja zostałem z głupią miną i wypiekami na twarzy, a oni udali się do swojego pokoju.

- Naprawdę nikt nie chciał takiego ślicznego chłopca?

- Nie kpij sobie. Szkoda, ale nikt.

- Acha, więc byłeś już gotowy, otwarty?

- Było to w trakcie czwartego miesiąca pobytu w USA.

- A co cię o tym przekonało?

- Moje wizyty w nowojorskich klubach.

- ???

- Nie podniecaj się. Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Nie straciłem dziewictwa.

- A chciałeś?

- Widocznie niezbyt usilnie. W nielicznych dniach wolnych od pracy jeździłem na Manhattan, w okolice niesławnej 8. alei z 42. ulicą i tam chodziłem do klubów…

- O jakiej porze dnia?

- Te są czynne dwadzieścia cztery godziny na dobę. Siedzisz przy barze lub w fotelu i oglądasz filmy pornograficzne lub pokazy na żywo.

- Seks na żywo?

- Od razu seks! Nie, tylko tańce ze striptizem.

- Co to ci dało?

- Dziś wiem, że wtedy poczułem z całą mocą i jednoznacznie to, co zawsze było moim przeznaczeniem, jeżeli chodzi o moje preferencje seksualne. Dość oszukiwania siebie samego!

- Poczułeś się lepiej?

- Znacznie lepiej. Z determinacją zacząłem myśleć o swojej przyszłości. Wiedziałem już, że wrócę do kraju.

- Od Tereni z Kalifornii wiem, że namawiano cię do zostania w USA i gwarantowano ci pomoc, również finansową.

- Tak, to prawda. Były chłopak Tereni, David, był bardzo poruszony, gdy usłyszał od nas o ówczesnej Polsce i bardzo chciał wyciągnąć mnie z komuny. Uznał, że strasznie się w niej marnuję. Wtedy jeszcze nie wiedział, że marnuję się również jako mężczyzna – gej.

- Miałbyś szansę kogoś spotkać i zacząć nowe życie w Ameryce..

- Tego nie wiem, bo podjąłem inną decyzję.

- Dlaczego?

- Jak sam sobie to wtedy tłumaczyłem, nie byłem jeszcze psychicznie gotowy do opuszczenia rodziny i kraju na stałe. Nie zapominaj, że musiałbym się liczyć z możliwością zakazu powrotu do kraju przez przynajmniej dziesięć lat!

- A podczas następnego pobytu w USA, też jeszcze miałeś te same wątpliwości?

- Adek, nie wszystko na raz! Daj mi odpocząć i poczekaj do jednej z kolejnych rozmów, kiedy to opowiem ci o mojej Ameryce AD 1978.

Dodaj komentarz