Chińskie zagrożenie?

Teraz trochę o zagrożeniach ze strony chińskich inwestorów.

Gregory McCann pisze dalej:

"Spokojne, lekko uśpione miasto i wszyscy, którzy je kochają, stoją wobec gwałtownego przebudzenia, [niestety] w chińskim stylu. Cztery różne źródła potwierdziły mi, że 8 000 chińskich biznesmenów przeczesuje każdy centymetr Kampot, kupując każdą nieruchomość przeznaczoną na sprzedaż, a nawet taką, która jeszcze nie jest na to gotowa.

Chiny już dawno wyprzedziły Japonię jako największy inwestor zagraniczny w Kambodży, wpompowując prawie 5 miliardów dolarów w ubogi kraj, w latach 2011-2015. Kambodża odwzajemniła się stając się najbardziej zagorzałym sojusznikiem Chin w Stowarzyszeniu Narodów Azji Południowo-Wschodniej, wspierając Pekin w szczególności w dalszym przejmowaniu wysepek na Morzu Południowochińskim. Kiedy przywódca kraju, Hun Sen, stał się bardziej dyktatorski, zapracowując sobie krytykę zachodnich narodów, dostał silne poparcie Chin. Kambodża staje się chińskim placem zabaw."

Smutne i przerażające, nie sądzicie?

Zanim Chińczycy przejmą cały Kampot, my może będziemy jeszcze mogli cieszyć się tym miejscem przez kilka lat?

Dodaj komentarz