Rozpoczęcie:
Zakończenie:
Sobota wieczorem w Kampot
Sobota.
W ciągu dnia trochę mniejszy ruch niż zwykle, ale tu i tak nie istnieją weekendy w naszym pojęciu. Nie ma zakazów…
Jutro też będziemy robić zakupy na rynku.
Po zakończeniu prac w łazienkach (niedługo opublikujemy zdjęcia), zrobiliśmy sobie wolne, tzn. odpoczynek na leżakach, przedłużoną kolację i wyjście wieczorne do miasta.
Naturalnie rzuca się w oczy brak turystów. Podobno od 15 września do końca października to najsłabszy sezon - narzekają lokalni.
Większość barów i restauracji z pełną determinacją czeka na pojedynczych klientów.
My wyciągamy wnioski na przyszłość…
Cóż, łza mi się kręci w oku -ni mniej ni więcej tylko Kambodżańska Robinsonada w XXI-wiecznym wydaniu. Skąd ja to znam ?!
Tyle, że stelaże pod tapczany (2- i 1- osobowy ) , materace do nich , stół kuchenny i 4 stołki zostały nam w Casablance (1982 r.) przewiezione z Mediny nie tuk-tukiem, a przez niepozornego człowieczka ciągnącego wóz z tymi skarbami. . .
Jak widać nigdy nie jest tak źle, żeby gorzej być nie mogło.
Pozdrawiam - Irena W-K