Zaopatrzenie codzienne

Koniec zabawy – trzeba zabrać się do roboty, aby nie było WIELKIEJ WPADKI.

Dziś ostatnie „manewry” z meblami i przechodzimy do następnego etapu: praca nad logistyką w kuchni i w barze.

Czyli ile czego i kiedy kupować; jak to wszystko przewidzieć i nie zmarnować dobrego jedzenia!

Nie wszystko można zamrażać.

A gotowanie na bieżąco pod zamówienie nie wchodzi w rachubę, aż do ewentualnego zatrudnienia pomocy w kuchni.

A to może się nie zdarzyć…

W barze trochę łatwiej, bo chętnie zagospodarujemy niezrealizowane zamówienia np. „smoothies”, czyli koktajle owocowe.

Dzisiaj zamontowaliśmy banner reklamowy na tuk-tuku Lima. Za miesięczną opłatą 10 USD Lim uczyni nas znanymi w całym Kampot i okolicy…

Taki żarcik, bo tych pojazdów jest tu ponad 300 (Lim mówi, że 800, ale to jego odczucie zagrożenia) i prawie na każdym ktoś się ogłasza, a więc szanse na to, że „nasz” tuk-tuk będzie zauważony, są nikłe. A wydatek 300 x 10 miesięcznie nie wchodzi w rachubę! 

Lima mama ma stragan na rynku i uzgodniliśmy, że będzie nam robiła dzienne zakupy (lista przez Lima) i wysyłała je motocyklem do nas ok. 8:00 rano.

Zaoszczędzę trochę czasu i energii na początku dnia. Ta usługa kosztuje w zależności od wielkości zakupów od 1,5 do 3,0 USD.

Musiałem wymyślić sposób komunikacji, aby nie było przekłamań.

Tak więc powstała obrazkowa lista w kolorze. Uzgodniliśmy produkty, a potem już na czarno-białej kopii będę zaznaczał dzienne potrzeby.

Sprytne, prawda?

A więc oddalam się od komputera i zabieram się do pracy fizycznej…

W upale… 

Dodaj komentarz