Rozpoczęcie:
Zakończenie:
Ogród - prawie botaniczny
Nasz ogród zaanektowany w przestrzeni miejskiej (coś w rodzaju nieużywanego chodnika), cieszy nasze oczy zielenią zasłaniającą warsztat samochodowy. A na początku naprawdę było brzydko!
Były śmietnik i gruzowisko okazały się trudnym podłożem dla roślin. Ale jakoś sobie radzą i chociaż z wysiłkiem, ale niektóre okazy kwitną.
Szacunek dla zieleni publicznej raczej rzadko jest tu jest spotykany, więc nasz ogród czasami służy jako miejska toaleta dla panów i pań (!!). Pewnie miło im jest ukryć się w zadbanej gęstwinie.
A nasz sąsiad – właściciel hotelu – obraził się na mnie, za zwrócenie mu uwagi za skracanie sobie drogi przez nasz ogród. Krzyczał - To jest droga publiczna!!
Nasza potrawa słodko – kwaśna z grzybów mun (bo przecież to nie gulasz) szybko znalazła swoich amatorów i musiałem zrobić kolejną porcję, z nieco innymi składnikami:
Grzyby mun, cebula smażona (dużo), czosnek rozdrobniony (dużo), świeża pietruszka (dużo), przyprawy podstawowe, chili w proszku i ser mozzarella (sporo). Na koniec gęsta śmietana.
Znajomy Węgier poprosił o tę potrawę, ale z kluskami śląskimi. SUKCES!
Jak pięknie to danie zostało popieprzone !
Na zapleczu wszystkie potrawy czują dreszczyk,
Gdy na nie spada obfity pieprzu deszczyk !
i przyznaję - też się tym bawię.
Bardzo serdecznie Panią pozdrawiam.