Rozpoczęcie:
Zakończenie:
Odcinek 45
Obłaskawiając Życie. Moje rozmowy z Adrianem
Odcinek 45
Rozmowa czterdziesta czwarta.
Waszyngton, Dystrykt Federalny, 17. marca
- To twoja pierwsza wizyta tutaj na wiosnę?
- Pierwszy raz oglądam największą atrakcję - Festiwal Kwitnących Wiśni.
- Wiosna przyszła tu wcześniej niż zwykle, co objawiło się ukwieceniem całego miasta. Przypomniał mi się humor z zeszytów szkolnych: „...na wiosnę całe przyrodzenie pokrywa się kwiatami...". Tutaj sprawdza się w całej pełni.
- Cały Waszyngton rozkopany! Cała przestrzeń The Mall[1] (rozległy teren pomiędzyKapitolem i pomnikiem - iglicą poświęconym prezydentowi George’owi Waszyngtonowi) w remoncie!
- Podobno przygotowują to wszystko na kolejną inaugurację prezydencką w styczniu 2013. Wizyta w Kapitolu dała nam sporą dawkę wiedzy o historii USA. Amerykanie, jak zawsze, z dumą tę swoją historię prezentują.
- Niewiele jej mają, to się chwalą tym, co jest.
- To jest godne szacunku, a nie kpin! Póki co, jesteśmy gośćmi Renaty, o której porozmawiamy, gdy wrócimy tu na święta wielkanocne.
- Już pora pojechać na Południe, gdzie mam nadzieje pogrzać się trochę w słońcu.
- A po drodze zobaczyć południowe stany i dowiedzieć się jeszcze więcej o historii USA, a szczególnie o Wojnie Domowej zwanej secesyjną.
- W formie skondensowanej, mam nadzieję.
- Wojna trwała tylko cztery lata…
- Z Rockville, w stanie Maryland, gdzie mieszka Renata (40 kilometrów od stolicy), mamy tylko 850 km - osiem godzin za kierownicą - do Charleston w stanie Południowa Karolina.
- Co to dla nas i naszego forda z pełnym wyposażeniem, którego wynajęliśmy na najbliższe dwa tygodnie.
- Lubię myśleć o naszym kolejnym wyjeździe do Zakopanego, na początku września 2000 jak o naszej podróży poślubnej.
- Nazwa nie ma większego znaczenia, lecz to, co tam przeżyliśmy.
- Wyprawa na Orlą Perć[2]! Ja pierwszy raz w Wysokich Tatrach. Kompletnie nieprzygotowany. W butach do trekkingu, a nie do chodzenia po skałach.
- To była duża nieodpowiedzialność z mojej strony. Ja tam byłem wcześniej. Powinienem był przewidzieć, że załamanie pogody może spowodować niebezpieczeństwo.
- Niebezpieczne było to, że bardzo się bałem. Widoczność była prawie zerowa, a skały uciekały mi spod butów.
- Liczyłem na twoją młodość i ogólną sprawność. Ale nie tacy giną w Tatrach!
- Oprócz tego z zazdrością patrzyłem jak Alek skacze po tych skałach jak kozica, a na mnie patrzy z politowaniem.
- Błędem było umawianie się z nim i Marcinem na ten wyjazd. Powinniśmy byli być sami. Usprawiedliwia mnie to, że rok wcześnie zrobiłem z nimi podobną trasę w Tatrach i było super. Tym razem zabrakło Marcina, który po skończeniu medycyny musiał pójść na miesiąc do woja.
- Po co Alek wychodził z nami w góry, skoro i tak się do nas nie odzywał, a momentami był nawet opryskliwy.
- Bardzo mnie swoim zachowaniem zaskoczył i zupełnie tego nie rozumiałem.
- Ja też nie, ale z doświadczenia brałem winę na siebie. Domyślałem się, że tu chodzi o mnie.
- Że co? Że był zazdrosny?
- Wtedy tak mi się wydawało.
- Ja myślałem, że tęskni za Marcinem, ale nie pasowało mi to, że burczy na mnie. Nie mogłem doczekać się, kiedy się rozstaniemy; na szczęście wyjeżdżał wcześniej od nas.
- A my zrobiliśmy jeszcze kilka pięknych tras tatrzańskich. Zostały nam jeszcze tylko Rysy.