ODCINEK 12 1972 Santiago

Obłaskawiając Zachód

ODCINEK 12 1972 Santiago

Chile. Santiago.

Lipiec 1972

Santiago leży na 33˚ szerokości geograficznej południowej, co odpowiada położeniu Haifie w Izraelu, na półkuli zachodniej.

 

29.07.1972. 

Przyleciałem na lotnisko międzynarodowe, które jest położone ok. 40 km za miastem. I tu niespodzianka. Bardzo niemiła. Nikt na mnie nie czeka. Dodatkowo mam kłopot, bo nie zapłaciłem za nadwagę bagażu, a nie mam wymienionych pieniędzy. Kolejny raz ratuje mnie mój początkujący hiszpański (bagaż odbieram następnego dnia).

Telefonuję do Cecylii – nikt nie odbiera, potem do mamy Pelusy, już nie pamiętam, dlaczego właśnie do niej. Doña Ana nie zna angielskiego, przez telefon nakazuje mi wziąć taksówkę, za którą zapłaci po moim dotarciu do nich do domu. Na miejscu dowiaduję się, że choroba Cecylii uległa komplikacji i teraz nie mogę się z nią widzieć. Doña Ana proponuje, abym na zbliżający się weekend pojechał do Viña del Mar (chilijskie Monte Carlo) z jej mężem donem Juanem, gdzie mają mieszkanie, z którego korzystają głównie latem. Właściwie nie mam nic do powiedzenia. Gdy wrócę, Cecylia będzie się już lepiej czuła i sama mi wszystko wyjaśni. - Co wyjaśni? – zastanawiam się. O tym już nie rozmawialiśmy.

Don Juan okazał się wyjątkowo męczącym towarzyszem podróży. Na trasie ok.100 km z Santiago do Valparaiso zanudzał mnie swoim angielskim, który zapragnął intensywnie ćwiczyć. Ze mną właśnie. A wiec mówił (po angielsku!!): To jest dom. To są drzewa. To jest samochód. To jest ładne. To nie jest dobre. Itd. Ja odpowiadałem mu po hiszpańsku! W nieco bardziej zaawansowanym języku. Jeszcze jednym pasażerem samochodu, który prowadził don Juan, była María – służąca, która miała nam serwować posiłki.

Bardzo zmęczony, z trudem przetrzymałem koszmarną podróż, zastanawiając się, jak to będzie przez całe dwa dni w Viña del Mar. W mieszkaniu letniskowym zimno – mamy przecież w czerwcu zimę, normalne, no nie? W łóżku podwójne koce. Rano María pyta, czy podać śniadanie do łóżka. Wybieram jedzenie w jadalni.

   Samotnie zwiedzam miasto, puste o tej porze roku. Don Juan usiłuje wytłumaczyć mi po angielsku, co powinienem zobaczyć. Jakoś nie potrafi mówić do mnie po hiszpańsku, pomimo moich zapewnień, że rozumiem. Wieczorem sam idę do kasyna, które ma sławę równą temu w Monte Carlo. Oglądam to, co można zobaczyć w salach ogólnodostępnych. Panie w wieczorowych kreacjach, panowie w smokingach. Ja w zwykłym garniturze, ale jakoś się to rozprasza w tłumie. Wejście do kasyna kosztuje 50 escudos. Inflacja w Chile ogromna, galopująca – ta kwota to ok. 0,5 dolara.

Po dwóch nudnych i niezbyt sensownych dniach w Viña, wracamy do Santiago.

Wieczorem w niedzielę 02. lipca 1972 roku mam dowiedzieć się tego najważniejszego.

 

Santiago

niedziela 02. lipca, 1972. 

Powrót z Viña del Mar do Santiago był równie męczący jak i cały pobyt. Po powrocie do domu doñi Any i dona Juana, dopytuję się o zdrowie Cecylii. Ich porozumiewawcze spojrzenia, lekkie zakłopotanie i właściwie brak odpowiedzi, trochę mnie niepokoi.

– Niedługo Cecylia przyjedzie i sama ci wszystko wytłumaczy – pada w końcu odpowiedź.

– Interesujące – myślę z sarkazmem.

Wieczorem pojawia się Cecylia z koleżanką – Divą. Wszyscy wychodzą, zostajemy sami z Cecylią.

– Wiem, że… - zaczyna. – nie ma żadnego wytłumaczenia, i zresztą nie chcę niczego tłumaczyć – mówi. – Bardzo źle postąpiłam, ale już się stało… - musiałem mieć niezłą minę. – Nie możesz u mnie mieszkać. Wynajęłam dla ciebie mieszkanie w prywatnym domu studenckim, z posiłkami. Zapłaciłam za jeden tydzień. Dalej musisz radzić sobie sam…Teraz z Divą zawieziemy ciebie tam i …. - W tym momencie naprawdę musiałem świetnie wyglądać. – To, co zrobiłam jest niewybaczalne, ale nie mam wyjścia, nie oczekuję od ciebie ani zrozumienia ani wybaczenia mi, ale mam nadzieję, że pobyt w Chile będziesz miał udany.

- Jak cholera – powiedziałem do siebie po polsku.

Cały czas z tą samą głupią miną zostałem zawieziony do pięknej dzielnicy willowej Providencia[1], gdzie znajdował się dom państwa Sary i Ciro Cuadra – właścicieli kilkupokojowej bursy dla studentów.

I tak oto, około godziny 22.00 siedziałem na łóżku, nadal w płaszczu, w nieogrzanym pokoju[2] przy ulicy Miguel Claro 586, w Santiago. Sam. Wydawało mi się, że śnię.

Żegnając się ze mną Diva powiedziała tylko - Zadzwonię do ciebie. – i tyle. I co dalej? Jeden tydzień opłacony, statek do Polski najwcześniej za miesiąc, skąd wziąć pieniądze? Naszła mnie całkiem uzasadniona refleksja: - Co ja tu robię? Po co przyjechałem? Mogłem nie schodzić ze statku i spokojnie wracać do kraju….

Póki co, byłem w Santiago, w środku zimy, praktycznie bez pieniędzy, a co najważniejsze sam, bez jednej znajomej i życzliwej duszy. Sam chciałem…

Prezenty, które mogłyby być szczególnie przydatne w mojej sytuacji, pozostały u Cecylii.

Ranek okazał się radośniejszy od wieczora. Zobaczyłem pozytywną stronę tej sytuacji: Nikt nie mówi po angielsku! Muszę ćwiczyć hiszpański, który sprawdza się nieźle. Istotne jest to, że odmiana chilijska tego języka jest wyjątkowo trudna w części rozumienia ze słuchu: Chilijczycy mówią niezwykle szybko i „zjadają” 30% wyrazów. Niezła szkoła językowa.

Powoli zacząłem oswajać się z tą sytuacją, która mnie zaskoczyła. Gospodarze okazali się niezwykle mili i troskliwi. Trudna sytuacja polityczna i ekonomiczna Chile okazała się moim nieoczekiwanym sprzymierzeńcem. Galopująca inflacja spowodowała, że każdy dzień pobytu był dla mnie coraz tańszy. Dolar na czarnym rynku stał się bezcenny, tak, więc niewielkie kwoty wystarczały mi na utrzymanie i atrakcje. Doña Sara była wyraźnie szczęśliwa, że ma klienta, który płaci w dolarach: 1,50 dziennie! Za cztery posiłki dziennie oraz pranie bielizny. A już całkiem za darmo zrobiła mi na drutach sweter z wełny, którą kupiłem. Zima roku 1972 była w Santiago wyjątkowo sroga: Na początku lipca temperatura w nocy spadała poniżej zera, a któregoś rana...

[1]Opatrzność.

[2]Salon ogrzewa się kominkiem, a w sypialniach wstawia się na jedną godzinę przed spaniem piec parafinowy, który koniecznie trzeba usunąć przed zaśnięciem!vv

Dodaj komentarz