ODCINEK 18 1973 Włochy 3

Obłaskawiając Zachód

ODCINEK 18 1973 Włochy 3

Mediolan

Mediolan zapamiętałem z kilku powodów: zwiedzania La Scali[1] od wewnątrz, imponującej gotyckiej katedry ze wszystkich stron, eleganckich Włoszek spacerujących w pięknym centrum handlowym „Galeria”, a przede wszystkim z filmu. „Ostatnie tango w Paryżu” Bertolucciego, który od kilku dni był skandalizującym hitem we Włoszech. Wkrótce potem cenzura zdjęła go z ekranów. A my zdążyliśmy go jeszcze obejrzeć! Zrobił na nas piorunujące wrażenie. Mieliśmy świadomość, że możliwość zobaczenia tego filmu będzie miało niewielu Polaków. Wróciliśmy do hotelu i długo w noc dyskutowaliśmy o filmie. Wtedy miałem wrażenie, że cała podróż do Włoch była warta chociażby ze względu na ten film. Poczułem się człowiekiem świata, który ma dostęp do wszystkiego, co ten świat oferuje. Od tego momentu postanowiłem nigdy nie rezygnować z możliwości oglądania zdarzeń kulturalnych na Zachodzie.

Na zakończenie tej pierwszej, prawdziwie europejskiej podróży, ponownie wpadamy na dwa dni do Wenecji. Jeszcze na chwilę zanurzamy się w niezwykłej atmosferze tego miejsca i czas wracać do domu. 

Po drodze zahaczamy o Monachium. Nocujemy u niemieckiej rodziny moich szczecińskich przyjaciół. Zwiedzamy centrum miasta, tereny olimpijskie (Olimpiada z 1972), a w domu obserwujemy szczególny rodzaj gościnności, nam, polskim katolikom nieznany: modlitwę przed posiłkiem gospodyni improwizuje (po angielsku, bo my nie władamy niemieckim) i dziękuje za uczestnictwo gości, zawiera życzenia naszej pomyślności oraz wyraża radość, że jesteśmy razem z nimi, gospodarzami. Pomimo braku obycia w tej kwestii, chyba udaje nam się zachować porządnie i choć nieporadnie, wyrazić nasze uczucia wdzięczności.

Wracamy do rzeczywistości. Chwilami bolesnej, jak się miało okazać. 

Kołbaskowo.

 Na granicę w Kołbaskowie przyjechaliśmy około godziny 2 w nocy. Gdy celnik usłyszał, że wracamy ze spotkania z zagranicznym statkiem, rozpoczął szczegółową kontrolę. Bardzo szczegółową, Z wyjątkiem rewizji osobistej. Atmosfera odprawy celnej była adekwatna do oczekiwań celników, co do rozmiaru potencjalnego przemytu. Zarekwirowano Halinie kilkaset dolarów, całą jej własną biżuterię oraz moje papierosy, te podarowane przez Hindusa. Błysk w oku celnika, gdy je znalazł świadczył, że dokonał właśnie ujawnienia przemytu narkotyków: marihuany. Skąd miał wiedzieć, że marihuana nie ma liści, które dałyby się zwinąć w rolkę! Ja zresztą wtedy też jeszcze nie!

Mieliśmy pecha. Przy ujawnieniu tak poważnego przemytu musimy poczekać do rana, do przyjścia kierownika zmiany, bo to on podejmie decyzję, co z nami zrobić. Może aresztować? Nam już było wszystko jedno. Po długiej podróży samochodem z Monachium, męczącej, absurdalnej odprawie celnej, byliśmy zrezygnowani. Rano, kierownik rozpoczął przepytywanie od nowa i po trzech godzinach pozwolił nam jechać, po podpisaniu odpowiednich papierów. Zatrzymując „przemyt”[2]. Na szczęście dla nas, te papiery nie były to żadne lojalki.

Podróż po Włoszech utwierdziła we mnie przekonanie, że Europa „czeka” na mnie i wszystko jest przede mną. Moja niecierpliwość popychała mnie do kolejnych prób. 

 

[1] Teatr operowy z 1776 r. Niestety nie mieliśmy pieniędzy, aby kupić bilety na spektakl.

[2]Ponad rok później, Urząd Celny zwrócił całość zatrzymanego „przemytu”, w tym moje papierosy, które wypaliłem z przyjemnością, mimo iż mocno śmierdziały.v

Dodaj komentarz