ODCINEK 36 1981 Rumunia

Obłaskawiając Zachód

ODCINEK 36 1981 Rumunia

Próba XIII 

Październik 1981 - Rumunia 

Ceauşescu z wielkiego portretu, wielkiego na dwa piętra, rozpostartego na budynku partii komunistycznej w Ploeşti, przez miesiąc patrzył prosto w moje okno hotelu przy głównym placu w tym mieście. Wysłano mnie do Rumunii na kontrolę podobną do tej w Szwecji, tyle, że tym razem był to importowany do Polski koks porafinacyjny. W czasie mego pobytu w tym kraju trwały wybory do jedynej słusznej partii.

Nikt inny z mojej firmy nie miał ochoty na długi pobyt w biednej Rumunii, gdzie wyjazd służbowy nie przynosił żadnych profitów. Mnie zainteresowała Rumunia ze względu na niedawno poznaną Roxanę. Chciałem chociaż trochę dowiedzieć się więcej o tym kraju, który nie cieszył się zbyt dobrą opinią w Polsce.

Wiele stereotypów znalazło swoje potwierdzenie. Nie będę o nich pisał. Znacznie więcej udało mi się obalić. Przynajmniej w sobie. Spotkałem w tym kraju wielu szalenie ciekawych ludzi, którzy obdarzyli mnie zaufaniem i otwarcie mówili o reżimie, w którym przyszło im żyć. Wszyscy wiemy, że Polska w porównaniu z Rumunią była politycznym rajem, ale to, co zobaczyłem na miejscu przeszło wszelkie moje wyobrażenie. Opiszę kilka sytuacji, w których się znalazłem i przez krótki okres współuczestniczyłem z moimi rumuńskimi przyjaciółmi.

Do moich obowiązków należał nadzór nad analizą laboratoryjną, a więc przesiadywałem wśród chemików rafinerii. Oficjalnie miałem swojego anioła stróża, pracownika Securitaet[1] na stałe pracującego w tej rafinerii. On decydował, gdzie niebezpieczny Polak, zarażony ideą „Solidarności” może się udać, a gdzie nie wolno mu wchodzić i z kim nie wolno mu się kontaktować. Oprócz niego funkcjonowali tajniacy, których wszyscy znali, co powodowało, że wiedzieliśmy, kiedy można przekazać sobie najświeższe wiadomości z Radia Wolna Europa. Rumunia miała swoją falę. Sześćdziesięciokilkuletni Jan, kierownik laboratorium nie bał się niczego i nikogo. Głośno wypytywał mnie o zmiany polityczne w Polsce i każdego ranka robił mi prasówkę polityczną. Inni nie byli tak odważni. Po cichu opowiadali mi najnowsze dowcipy o rodzinie Ceauşescu. Oto jeden z nich: Przywódca Narodu, Słońce Karpat był szewcem z wykształcenia, posiadał doktoraty w wielu dziedzinach. Rano pyta żony Eleny - Gdzie są moje laczki? – Po co ich szukasz, weź następne, masz sto par – radzi żona fryzjerka z wykształcenia, profesor chemii - z tytułem nadanym przez męża. – Tych, których szukam były moją pracą doktorską!

Bieda w kraju była powszechna. Zaopatrzenie jak w najgorszych chwilach Solidarności w Polsce. Kolejki po chleb gigantyczne. Ratowała mnie stołówka w rafinerii ze swoimi skromnymi posiłkami, bardzo krytykowanymi przez załogę. Mnie one smakowały, bo były nieco egzotyczne. Dowcipy o obiadach w stołówce: Dziś na obiad zupa wg normy technicznej nr 1, jutro wg normy nr 2, a pojutrze wg normy nr 3. Poszczególne normy różniły się kolorem i zawartością wody.

Zaprzyjaźniłem się z kilkoma osobami. Wszyscy przestrzegali mnie przed Danielą, z którą świetnie rozmawiało mi się po angielsku, bo większość Rumunów radziła sobie nieźle po francusku. Danielę podejrzewano o współpracę z bezpieką. Pomimo tych podejrzeń, których nigdy nie potwierdziłem, przyjąłem jej zaproszenie na spektakl do opery bukareszteńskiej na „Aidę” Verdiego. Załatwiła mi bilet na sobotni wieczór i wręczając mi go powiedziała, że spotkamy się w przerwie udając, że to spotkanie jest zupełnie przypadkowe. Nie może być mowy o tym, abyśmy siedzieli obok siebie, a po spektaklu dokądkolwiek poszli razem! I w ten sposób wmontowałem się w konspirację. Takich „wyjść” do opery było jeszcze kilka (godzina drogi pociągiem z Ploeşti do Bukaresztu), zawsze w konspiracji. Gdy wydawało się Danieli, że nikt nas nie podsłuchuje, żaliła się na swój los[2].

Mój opiekun codziennie odprowadzał mnie do hotelu. Nigdy nie przekroczył jego progu. Rozmawialiśmy wyłącznie na tematy politycznie obojętne. Zapewne był na podsłuchu. Temat naszej rozmowy gwałtownie się zmienił w dniu, kiedy wyjeżdżałem. Dostał zgodę, aby mnie odwieźć na lotnisko swoim samochodem. Powiedział mi wtedy, że planuje wyjazd na stałe z Rumunii, w czym pomóc mu ma jego wujek już przebywający w Jordanii. Brzmiał bardzo przekonująco i słychać było zdeterminowanie. Nie musiałem pytać o przyczyny. Wyraził swój żal, że Rumunia zapewne nigdy nie wyzwoli się z okowów lokalnego komunizmu, o wyjątkowo nieludzkiej twarzy. Nie wiem, czy zrealizował swój plan.

Tamtego roku wyjeżdżałem z Rumunii bogatszy wiedzę o tym kraju, osobiste kontakty z inteligentnymi, szalenie dowcipnymi ludźmi oraz przeświadczenie, że ten polityczny koszmar musi się kiedyś skończyć.

Osiem lat później, przed Bożym Narodzeniem 1989 roku, z przerażeniem śledziłem wydarzenia w Rumunii, martwiąc się, jaki los spotkał moich przyjaciół. Niestety większość kontaktów urwała się …

 

[1] Rumuńska bezpieka.

[2] Korespondowałem z Danielą przez wiele lat, zawsze unikając „trudnych” politycznych tematów. Daniela nigdy nie była dla mnie źródłem informacji o tym, co działo się w jej ojczyźnie. Korespondencja „umarła” śmiercią naturalną kilka lat temu.

Dodaj komentarz